środa, 5 sierpnia 2015

Dlaczego administracja publiczna w Polsce jest tak bezkarna? – kliniczny przypadek gminy Dopiewo


Najprostsza odpowiedź na w/w pytanie brzmi – bo pozwala na to obowiązujące prawo oraz jego egzekucja, a raczej jej brak.
Konstytucja RP w art. 63 stwierdza, że „każdy ma prawo składać petycje, wnioski i skargi w interesie publicznym, własnym lub innej osoby za jej zgodą do organów władzy publicznej oraz organizacji i instytucji społecznych w związku z wykonywanymi przez nie zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej. Tryb rozpatrywania petycji, wniosków i skarg określa ustawa”. W tym drugim zdaniu jest pies pogrzebany – przepisy nie tylko utrudniają wyegzekwowanie należnych praw - to konsekwencje ich lekceważenia przez administrację, są praktycznie żadne. Tak więc, szczytne sformułowanie, umieszczone w Konstytucji RP, jest de facto martwym prawem.


W postępowaniu administracyjnym każdemu obywatelowi, oprócz odwołań od decyzji czy zażaleń na postanowienia, przysługuje prawo składania skarg na działania organów. Złożenie skargi, nawet jeżeli zostanie uwzględniona, nie niesie żadnych konsekwencji dla organów, których skarga dotyczy. Skarga uruchamia jednoinstancyjne postępowanie administracyjne, kończące się zawiadomieniem o sposobie rozpatrzenia skargi. W postępowaniu tym nie przysługują środki odwoławcze, a jedynie możliwość złożenia kolejnej skargi, tym razem na organ, który rozpatrywał pierwszą skargę. Tworzy się więc błędne koło, a postępowanie tak naprawdę prowadzi do nikąd. Jedyną satysfakcją skarżącego może być to, że zmusił organy administracji publicznej do pracy. Jak to stwierdzono na Blogu Prawa Administracyjnego – „Z uwagi na charakter postępowania skargowego, a więc brak możliwości merytorycznej weryfikacji zajętego stanowiska przez organ rozpatrujący skargę oraz brak jakichkolwiek sankcji za stwierdzone nieprawidłowe działania organu, jak również brak możliwości „wymuszenia” prawidłowego postępowania, skarga powszechna stanowi aktualnie niezwykle słaby środek oddziaływania na postawę organów jednostek samorządu terytorialnego” – link.
Tak więc, składanie skarg na poziomie administracyjnym przypomina „walkę z wiatrakami”. W tej sytuacji pozostają sądy administracyjne, ale przewidywanie, jak orzekną w danej sprawie, jest wróżeniem z fusów.

Najlepiej widać to na przykładzie gminy takiej, jak Dopiewo, gdzie cała władza została zawłaszczona przez jedną opcję polityczną. Jeżeli do tego władze te mają powiązania z organami wyższego szczebla, takimi jak starostwo powiatowe, urząd wojewódzki i marszałkowski, organy ścigania i sądownicze, to przeciętny obywatel w starciu z tą machiną nie ma najmniejszych szans. No chyba, że dysponuje nieograniczonymi środkami finansowymi i ma na usługach armię prawników.

Takim klasycznym przykładem są zmagania związane z protestem wyborczym, dotyczącym wyborów sołeckich w Dopiewie. Po kilku miesiącach (sprawa rozpoczęła się 3 kwietnia 2015 r.) temat wygląda tak, że skarżąca złożyła obecnie skargi na podjęte przez Radę Gminy uchwały. Z dotychczasowej praktyki wynika, że zapewne skargi te zostaną odrzucone. Wojewoda Wielkopolski, jeszcze przed złożeniem skargi przez skarżącą, wydał opinię, w której stwierdził, że uchwała o odrzuceniu protestu nie zawiera uchybień – link.

Podobnie wygląda sprawa ze skargami na działanie Urzędu i Wójta gminy Dopiewo. Wstępnie temat ten poruszyłam w artykule z 29 lipca br. (link powyżej), dzisiaj chcę go nieco rozwinąć. Skarga dotyczyła błędów, popełnionych przez pracowników Urzędu Gminy Dopiewo, w związku z wydaniem decyzji o warunkach zabudowy dla samowoli budowlanej.
Wójt, w odpowiedzi na złożoną skargę informuje wnioskodawcę, że nie może uznać jej zasadności, ponieważ dotyczy ona osób, które w Urzędzie już nie pracują i nie może uzyskać od nich wyjaśnień. Jest to niezgodnie nie tylko z zasadą ciągłości władzy, ale również z przepisami kodeksu postępowania administracyjnego. Można to potraktować jako celowe wprowadzenie skarżącego w błąd. Zgodnie z przepisami rozdziału 9 kpa, „organ administracji publicznej ma prawo wzywać osoby do udziału w podejmowanych czynnościach i do złożenia wyjaśnień lub zeznań osobiście, przez pełnomocnika, na piśmie lub w formie dokumentu elektronicznego, jeżeli jest to niezbędne dla rozstrzygnięcia sprawy lub dla wykonania czynności urzędowych”. Natomiast osoba wezwana ma obowiązek do osobistego stawiennictwa, jeżeli przebywa lub zamieszkuje na terenie gminy lub w gminie sąsiedniej. Wójt Gminy, mimo iż osoby, na które złożono skargę, w każdej chwili można i należy wezwać do złożenia wyjaśnień – wydaje się, że nie podjął żadnych działań. Jest to więc, w moim przekonaniu, świadome zaniechanie przez Wójta obowiązków służbowych, wynikających z przepisów kpa.

W dalszej części Wójt informuje skarżącego, że obecnie pracujące w referacie osoby nie potwierdzają zarzutów przedstawionych w skardze. Nawet pobieżna analiza dokumentacji pozwala na stwierdzenie, że przy ustalaniu warunków zabudowy naruszono przepisy ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz prawa budowlanego. W decyzji pominięto istotny fakt, że warunki zabudowy dotyczą samowoli budowlanej, mimo iż taka informacja została umieszczona we wniosku. Ponadto całkowicie zignorowano fakt, że samowola powstała z naruszeniem przepisów prawa budowlanego. Jeżeli osoby obecnie pracujące w Urzędzie nie potrafią potwierdzić takich faktów, to źle świadczy o ich kompetencjach.

Na temat przerzucenia przez Wójta odpowiedzialności za nieznajomość prawa na wnioskodawcę, pisałam w w/w poście z 29 lipca br.
Co ciekawe, w odpowiedzi na skargę Wójt, a raczej jego zastępca Paweł Przepióra, ani razu nie powołuje się na obowiązujące przepisy prawa, a mimo to uznaje ją za bezzasadną. O czym to może świadczyć? Ano o tym, że Zastępca Wójta raczej słabo orientuje się w przepisach – zastanawiający jest brak reakcji wójta Adriana Napierały, który twierdzi, że jest z zawodu prawnikiem. Ale z pewnością Paweł Przepióra wie doskonale, że złożenie skargi nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami dla organu administracji publicznej. Nawet w przypadku, gdyby skarżący złożył skargę do Rady Gminy na odpowiedź Wójta i jakimś cudem zostałaby ona uznana za zasadną, to i tak nie powoduje to żadnych konsekwencji dla organu.

Od 2011 r. obowiązuje co prawda ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa, ale ma ona podobnie iluzoryczny charakter, jak art. 63 Konstytucji RP. Jak na razie nie dotarły do mnie informacje, aby na podstawie w/w ustawy jakiś urzędnik w Polsce poniósł konsekwencje finansowe. A w przypadku, gdy osoby odpowiedzialne nie są już pracownikami administracji, ewentualne koszty poniesie budżet Gminy.

Podsumowując, na razie walka z administracją publiczną to syzyfowa praca. Jeżeli nie zostaną zmienione obowiązujące przepisy, przeciętny obywatel prawie zawsze skazany jest na porażkę. Jak na razie nie udało mi się znaleźć informacji, aby którakolwiek z formacji politycznych, startujących w wyborach parlamentarnych, zamierzała coś zmienić w tej dziedzinie. Samo egzekwowanie prawa, ze względu na jego nieefektywność i nieskuteczność, jest drogą donikąd.

Obserwatorka I (Pierwsza)

1 komentarz:

  1. Ostatnio pan J. Wojciechowski w imieniu prezydenta pana A. Dudy deklarował próbę zmiany przepisów, by to nie organ wydający decyzję rozpatrywał skargi czy wnioski. Może to zapoczątkuje zmiany

    OdpowiedzUsuń