Najprostsza odpowiedź na w/w
pytanie brzmi – bo pozwala na to obowiązujące prawo oraz jego egzekucja, a
raczej jej brak.
Konstytucja RP w art. 63
stwierdza, że „każdy ma prawo składać petycje, wnioski i skargi w interesie
publicznym, własnym lub innej osoby za jej zgodą do organów władzy publicznej
oraz organizacji i instytucji społecznych w związku z wykonywanymi przez nie
zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej. Tryb rozpatrywania
petycji, wniosków i skarg określa ustawa”. W tym drugim zdaniu jest
pies pogrzebany – przepisy nie tylko utrudniają wyegzekwowanie należnych praw -
to konsekwencje ich lekceważenia przez administrację, są praktycznie żadne. Tak
więc, szczytne sformułowanie, umieszczone w Konstytucji RP, jest de facto martwym
prawem.
W postępowaniu administracyjnym każdemu obywatelowi, oprócz odwołań od
decyzji czy zażaleń na postanowienia, przysługuje prawo składania skarg na
działania organów. Złożenie skargi, nawet jeżeli zostanie uwzględniona, nie
niesie żadnych konsekwencji dla organów, których skarga dotyczy. Skarga
uruchamia jednoinstancyjne postępowanie administracyjne, kończące się
zawiadomieniem o sposobie rozpatrzenia skargi. W postępowaniu tym nie
przysługują środki odwoławcze, a jedynie możliwość złożenia kolejnej skargi,
tym razem na organ, który rozpatrywał pierwszą skargę. Tworzy się więc błędne
koło, a postępowanie tak naprawdę prowadzi do nikąd. Jedyną satysfakcją skarżącego
może być to, że zmusił organy administracji publicznej do pracy. Jak to
stwierdzono na Blogu Prawa Administracyjnego – „Z uwagi na charakter postępowania
skargowego, a więc brak możliwości merytorycznej weryfikacji zajętego
stanowiska przez organ rozpatrujący skargę oraz brak jakichkolwiek sankcji za
stwierdzone nieprawidłowe działania organu, jak również brak możliwości
„wymuszenia” prawidłowego postępowania, skarga powszechna stanowi aktualnie
niezwykle słaby środek oddziaływania na postawę organów jednostek samorządu
terytorialnego” – link.
Tak więc, składanie skarg na
poziomie administracyjnym przypomina „walkę z wiatrakami”. W tej sytuacji
pozostają sądy administracyjne, ale przewidywanie, jak orzekną w danej sprawie,
jest wróżeniem z fusów.
Najlepiej widać to na przykładzie
gminy takiej, jak Dopiewo, gdzie cała władza została zawłaszczona przez jedną
opcję polityczną. Jeżeli do tego władze te mają powiązania z organami wyższego
szczebla, takimi jak starostwo powiatowe, urząd wojewódzki i marszałkowski,
organy ścigania i sądownicze, to przeciętny obywatel w starciu z tą machiną nie
ma najmniejszych szans. No chyba, że dysponuje nieograniczonymi środkami
finansowymi i ma na usługach armię prawników.
Takim klasycznym przykładem są zmagania związane z protestem wyborczym,
dotyczącym wyborów sołeckich w Dopiewie. Po kilku miesiącach (sprawa
rozpoczęła się 3 kwietnia 2015 r.) temat wygląda tak, że skarżąca złożyła
obecnie skargi na podjęte przez Radę Gminy uchwały. Z dotychczasowej praktyki
wynika, że zapewne skargi te zostaną odrzucone. Wojewoda Wielkopolski, jeszcze
przed złożeniem skargi przez skarżącą, wydał opinię, w której stwierdził, że
uchwała o odrzuceniu protestu nie zawiera uchybień – link.
Podobnie wygląda sprawa ze skargami na działanie Urzędu i Wójta
gminy Dopiewo. Wstępnie temat ten poruszyłam w artykule z 29 lipca br.
(link powyżej), dzisiaj chcę go nieco rozwinąć. Skarga dotyczyła błędów, popełnionych przez pracowników Urzędu Gminy
Dopiewo, w związku z wydaniem decyzji o warunkach zabudowy dla samowoli
budowlanej.
Wójt, w odpowiedzi na złożoną
skargę informuje wnioskodawcę, że nie może uznać jej zasadności, ponieważ
dotyczy ona osób, które w Urzędzie już nie pracują i nie może uzyskać od nich
wyjaśnień. Jest to niezgodnie nie tylko
z zasadą ciągłości władzy, ale również z przepisami kodeksu postępowania
administracyjnego. Można to potraktować jako celowe wprowadzenie skarżącego
w błąd. Zgodnie z przepisami rozdziału 9 kpa, „organ administracji publicznej ma
prawo wzywać osoby do udziału w podejmowanych czynnościach i do złożenia
wyjaśnień lub zeznań osobiście, przez pełnomocnika, na piśmie lub w formie
dokumentu elektronicznego, jeżeli jest to niezbędne dla rozstrzygnięcia sprawy
lub dla wykonania czynności urzędowych”. Natomiast osoba wezwana ma
obowiązek do osobistego stawiennictwa, jeżeli przebywa lub zamieszkuje na
terenie gminy lub w gminie sąsiedniej. Wójt
Gminy, mimo iż osoby, na które złożono skargę, w każdej chwili można i
należy wezwać do złożenia wyjaśnień – wydaje się, że nie podjął żadnych działań. Jest to więc, w moim przekonaniu,
świadome zaniechanie przez Wójta obowiązków służbowych, wynikających z
przepisów kpa.
W dalszej części Wójt informuje
skarżącego, że obecnie pracujące w referacie osoby nie potwierdzają zarzutów
przedstawionych w skardze. Nawet
pobieżna analiza dokumentacji pozwala na stwierdzenie, że przy ustalaniu
warunków zabudowy naruszono przepisy ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym oraz prawa budowlanego. W decyzji pominięto istotny fakt, że
warunki zabudowy dotyczą samowoli budowlanej, mimo iż taka informacja została
umieszczona we wniosku. Ponadto całkowicie zignorowano fakt, że samowola
powstała z naruszeniem przepisów prawa budowlanego. Jeżeli osoby obecnie pracujące
w Urzędzie nie potrafią potwierdzić takich faktów, to źle świadczy o ich
kompetencjach.
Na temat przerzucenia przez Wójta
odpowiedzialności za nieznajomość prawa na wnioskodawcę, pisałam w w/w poście z
29 lipca br.
Co ciekawe, w odpowiedzi na skargę Wójt, a raczej jego zastępca Paweł Przepióra,
ani razu nie powołuje się na obowiązujące przepisy prawa, a mimo to uznaje ją
za bezzasadną. O czym to może świadczyć? Ano o tym, że Zastępca Wójta
raczej słabo orientuje się w przepisach – zastanawiający jest brak reakcji
wójta Adriana Napierały, który twierdzi, że jest z zawodu prawnikiem. Ale z
pewnością Paweł Przepióra wie doskonale, że złożenie skargi nie wiąże się z
żadnymi konsekwencjami dla organu administracji publicznej. Nawet w przypadku,
gdyby skarżący złożył skargę do Rady Gminy na odpowiedź Wójta i jakimś cudem
zostałaby ona uznana za zasadną, to i tak nie powoduje to żadnych konsekwencji
dla organu.
Od 2011 r. obowiązuje co prawda
ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące
naruszenie prawa, ale ma ona podobnie iluzoryczny charakter, jak art. 63
Konstytucji RP. Jak na razie nie dotarły do mnie informacje, aby na podstawie
w/w ustawy jakiś urzędnik w Polsce poniósł konsekwencje finansowe. A w
przypadku, gdy osoby odpowiedzialne nie są już pracownikami administracji, ewentualne
koszty poniesie budżet Gminy.
Podsumowując, na razie walka z
administracją publiczną to syzyfowa praca. Jeżeli nie zostaną zmienione
obowiązujące przepisy, przeciętny obywatel prawie zawsze skazany jest na
porażkę. Jak na razie nie udało mi się znaleźć informacji, aby którakolwiek z
formacji politycznych, startujących w wyborach parlamentarnych, zamierzała coś
zmienić w tej dziedzinie. Samo egzekwowanie prawa, ze względu na jego
nieefektywność i nieskuteczność, jest drogą donikąd.
Ostatnio pan J. Wojciechowski w imieniu prezydenta pana A. Dudy deklarował próbę zmiany przepisów, by to nie organ wydający decyzję rozpatrywał skargi czy wnioski. Może to zapoczątkuje zmiany
OdpowiedzUsuń