Dziś kolejna porcja tematów
przedstawionych w skrócie.
Zacznijmy od planowanej linii elektroenergetycznej 400 kV, która ma przebiegać przez
gminę Dopiewo. Jak widać, spór na temat wyboru trasy dotarł już do mediów
ogólnokrajowych, czego dowodem był reportaż w TVP1 - link.
Potwierdził on moje obawy, że część
mieszkańców w dalszym ciągu podchodzi do sprawy bardzo jednostronnie.
Po raz kolejny padały te same
argumenty, że linia powinna zostać poprowadzona zgodnie z I wariantem, tj.
przez Dąbrowę. Argumentowano, że wzdłuż trasy, gminy wyznaczyły tereny pod
działalność gospodarczą, z którymi nowa linia nie będzie kolidować. Nie jest to
prawdą, ponieważ, większość korytarza na
terenie Dąbrowy przebiega przez tereny mieszkaniowe – od ul. Szafirowej do ul.
Polnej. Mieszkańcom tych terenów nie tak dawno zadeklarowano, że PSE
rezygnuje nie tylko z zarezerwowanego przez wiele lat korytarza (stąd np.
zmiany w planach zagospodarowania przestrzennego), ale również nie będzie
przebudowywać istniejącej linii. Dlatego też nie dziwię się rozgoryczeniu
mieszkańców Dąbrowy, którym próbuje się ponownie narzucić zaniechaną koncepcję.
W Dąbrowie niektóre budynki mieszkalne oddalone są od linii 220 kV (tej, która
miałaby zostać przebudowana) o ok. 80
m. W przypadku pozostałych linii 110 kV odległość ta
wynosi niecałe 20 m.
W przedstawionym w TVP reportażu
zastanowiło mnie kilka spraw.
Pierwsza to brak, poza Wójtem Tarnowa Podgórnego, przedstawicieli lokalnych
samorządów. W tak gorącej sprawie wójtowie i burmistrzowie powinni brać
czynny udział. Czyżby bali się konfrontacji ze swoimi wyborcami?
Druga sprawa, to taka, że w czasie programu nie nawiązano do
spotkania przedstawicieli 10 samorządów, które miało miejsce 18 listopada w
Tarnowie Podgórnym – wspomniano o nim tylko mimochodem. Nie znam szczegółów
ustaleń spotkania, ale uważam, że władze
samorządów lokalnych powinny postulować, przesunięcie południowego odcinka
linii 400 kV w kierunku zachodnim, poza tereny zurbanizowane. Z pewnością
wydłuży to co nieco korytarz przesyłowy, pozwoli jednak uniknąć ingerencji w
tereny zurbanizowane. Żaden z 6
zaproponowanych wariantów takich gwarancji nie daje. W reportażu jednak ta
sprawa nie została poruszona.
Trzeci temat, który narzucił mi
się w związku z reportażem telewizyjnym, to aktywny udział osób, którym budowa linii w wariancie 6 w niczym nie
zagraża. Jednym z aktywniejszych przeciwników budowy linii w tym wariancie,
był mieszkaniec Pokrzywnicy. Miejscowość ta nie jest w żadnym wypadku
zagrożona. Linia w wariancie 6 byłaby oddalona od Pokrzywnicy o przeszło 1 km, do tego oddzielona
szerokim pasem lasu. Nie odmawiam nikomu prawa do wypowiadania się w temacie,
jednak uważam, żeby wypowiadać się w imieniu innych, należy mieć pełną wiedzę w
tym zakresie, a przede wszystkim szersze spojrzenie.
Tradycyjnie już, nie byli przygotowani do programu
redaktorzy prowadzący. Sugerowanie na samym początku audycji, że linia
przebiegająca w odległości 500
m od budynków stanowić będzie zagrożenie dla
mieszkańców, jest wyjątkowo bulwersujące.
A co mają powiedzieć mieszkańcy Dąbrowy, którzy mieszkać będą w odległości 80 m od linii?
Trzeba przyznać, że za powstały problem winę ponoszą również
Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Brak konsekwencji w rezerwowaniu terenów
pod budowę linii, przygotowywanie wariantów na mapach sprzed kilkudziesięciu
lat oraz najważniejszy zarzut - przerzucenie
całej odpowiedzialności za wybór trasy na wykonawcę. To ostatnie jest
ewidentnym przykładem tzw. umycia rąk.
Podsumowując uważam, że audycje (jak omówiona wyżej) przynoszą więcej szkody niż pożytku.
Nie będę odkrywcza, jeśli stwierdzę, że spotkanie zorganizowali przeciwnicy
wariantu 6 linii 400 kV, wytyczonej pomiędzy Dopiewem i Dopiewcem. Zabrakło nie
tylko przedstawicieli władz samorządowych, ale i mieszkańców np. Dąbrowy. Chociaż
rozumiem zaniepokojonych mieszkańców Lusówka, Jankowic, Dopiewa czy Dopiewca -
to jednak uważam, że dyskusja musi
toczyć się na szerszym forum i obejmować wszystkich, dla których linia
energetyczna może być uciążliwa. Przypuszczam, że organizatorzy spotkania
celowo nie powiadomili mieszkańców innych miejscowości. Powinien to jednak
zrobić Urząd Gminy w Dopiewie – kierownik ref. planowania przestrzennego
Remigiusz Hemmerling był obecny w Lusówku.
Ponadto uważam, że władze samorządowe powinny poprosić o
ekspertyzę niezależnych specjalistów, którzy jednoznacznie określiliby, jakie
jest oddziaływanie takiej sieci na otoczenie i jakie niesie zagrożenia.
Dotychczasowe przykłady, np. z Gołusek, świadczą o totalnej niewiedzy w
zakresie oddziaływania linii energetycznych na mieszkańców i środowisko. W
żadnym wypadku nie powinien takiej ekspertyzy zlecać inwestor czy wykonawca, bo
zostanie posądzony o stronniczość.
Drugi temat, który chcę dzisiaj
poruszyć, to komunikacja publiczna w
Gminie. Mimo, iż rzekome prace nad zmianami w rozkładach jazdy trwają już
kilka lat, to końca nie widać. Co więcej, wprowadzone 1 października
modyfikacje w znacznym stopniu utrudniły korzystanie z komunikacji wielu
mieszkańcom. O wydłużeniu trasy z Dopiewa i zmniejszeniu częstotliwości, już
pisałam. Obecnie Gmina próbuje dopasować
rozkład jazdy dla uczniów oraz pracowników handlu. A co z pozostałymi
mieszkańcami, którzy np. jadą na zakupy, do urzędu lub lekarza? W dni robocze,
przed południem jest 2-godzinna przerwa w kursowaniu autobusów z Dopiewa.
Pomiędzy godz. 9:15 a 11:15 - nie ma autobusu ani pociągu, który pozwoliłby
dojechać do Poznania. Gdyby nie kursy Bistransu, nie byłoby w tym okresie
żadnego połączenia z Poznaniem. Jednak dla kogoś, kto posiada bilet miesięczny
PEKA, korzystanie z busa jest związane z dodatkowymi, niepotrzebnymi kosztami. A
o sobotnich kursach busów linii 721, chyba możemy już zapomnieć.
Jak wynika z notatki na stronie
Gminy, szczególnym zainteresowaniem
władz cieszą się, oprócz uczniów, wyłącznie pasażerowie linii 727 z Dąbrówki i
Skórzewa. Na ich potrzeby dopasowuje się kursy do miejskiej linii nr 77.
Urząd twierdzi, że wprowadzone
zmiany spowodowały wzrost liczby pasażerów. Z pewnością jest to zasługa
dodatkowego połączenia z Janikowem. Myślę, że liczba pasażerów byłaby jeszcze większa, gdyby uwzględniono również
potrzeby mieszkańców Dopiewa, Dopiewca i Palędzia.
Aby nie było, że wszystkie
wydarzenia w gminie Dopiewo oceniam negatywnie, ostatni temat dotyczy
pozytywnych zmian. Zaliczam do nich, coraz
większe zainteresowanie włodarzy wykorzystaniem istniejącej infrastruktury
publicznej.
Od 2 listopada br. udostępniono
szkolne sale sportowe w Dąbrówce i Skórzewie. Rozwiązanie takie postulowałam w
poście z 31 lipca br. – link.
Zamiast przeznaczać środki na kolejne
obiekty, które mają świecić pustkami, należy dążyć do wykorzystania tych, które
posiadamy. Trzeba przyznać, że jak na razie władze są dość wstrzemięźliwe w
planowaniu nowych obiektów. Wyjątkiem są Więckowice, gdzie obecna radna/sołtys Anna Kwaśnik próbuje
kontynuować gigantomanię z poprzedniej kadencji, w czasie której planowano
m.in. centra rekreacji w Więckowicach, Palędziu i Dopiewcu, muszlę koncertową w
Dopiewcu, salę koncertową w Dopiewie, czy stadion w Konarzewie - link.
Obecnie zaniechano nawet budowy nowej świetlicy w Gołuskach – okazuje się, że
stara nadaje się do użytku, trzeba tylko wyremontować dach. Jeszcze nie dawno
sugerowano, że budynek ten nadaje się do rozbiórki. Może i w kwestii starej
szkoły w Więckowicach nastąpi w końcu zmiana stanowiska?
Jak na razie sale w Dąbrówce i
Skórzewie dostępne są tylko w soboty od 10:00 do 18:00. Nie zamierzam przesądzać,
czy jest to wystarczające? – wszystko zależy od zainteresowania.
Podsumowując uważam, że jest to
ruch w dobrym kierunku. Nie sztuką jest
stawiać kolejne obiekty – najważniejsze jest, aby były odpowiednio wykorzystane.
Swego czasu odwiedziłam wiaty biesiadne na boisku szkolnym w Więckowicach. To
co rzucało się w oczy, to puszki po piwie i papiery walające się po całym
terenie. Myślę, że nie o taki wizerunek obiektu chodziło pomysłodawcom.
Czekam również na informację,
dotyczącą wykorzystania wyremontowanego obiektu (po „Promyku”) w Dopiewcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz