czwartek, 23 lutego 2017

„Czas Dopiewa” - luty 2017 (3) – "niezawodny" Andrzej Strażyński



Były wójt, a obecnie radny powiatowy Andrzej Strażyński, chyba już na stałe został komentatorem w naszym lokalnym miesięczniku - przynajmniej w obecnej kadencji. Nie wiem, jakie jest zainteresowanie jego opiniami wśród mieszkańców? – w każdym razie Redaktorowi Naczelnemu umożliwia wypełnienie kolejnych numerów pisma, natomiast dla mnie jest jednym ze źródeł dodatkowych tematów.
Muszę przyznać, że nie zawiódł mnie i tym razem. W najnowszym felietonie „Państwo przejmuje fundusze wojewódzkie” ubolewa nad próbami przejęcia zadań samorządów przez obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Swój wywód zaczyna od krytyki pomysłu ograniczenia do 2 kadencji, piastowania funkcji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.


Jest to według niego „odsunięcie od możliwości kandydowania osób od dawna cieszących się dużym poparciem w swych małych ojczyznach”. Myślę, że taka teza jest dość ryzykowna. Nie przeczę, że zdarzają się włodarze, którzy na pierwszym miejscu stawiają dobro gminy i jej mieszkańców, przynajmniej na początku. Jednak w moim przekonaniu są to wyjątki, potwierdzające regułę. Większość z nich, po umocnieniu się na stanowisku, coraz więcej czasu i energii poświęca na zapewnienie sobie władzy na czas nieokreślony, traktując funkcję jako dożywotnią.

Analizę ograniczę do gminy Dopiewo, ponieważ tu na bieżąco śledzę wydarzenia. Autor artykułu pełnił funkcję wójta przez 17 lat i chyba nabrał przekonania, że należy mu się ona, jak psu zupa. Dlatego też przegrana w 2010 r., w moim przekonaniu, była dla niego takim szokiem, że przez kilka miesięcy nie mógł się z tego otrząsnąć. Podsumowaniem frustracji był artykuł, opublikowany w kwietniu 2011 r. w „Echu Gminnym” „Gdzie jesteś Siło rozkwitu?” -  link. Miała to być totalna krytyka nowych włodarzy - okazało się jednak, że były wójt po 17 latach kierowania Gminą, wykazuje się poważnymi brakami wiedzy i kompetencji. Moja riposta ukazała się w „Echu Dopiewa” w czerwcu 2011 r. - link. Na temat działalności Andrzeja Strażyńskiego jako wójta gminy Dopiewo, wypowiadałam się wielokrotnie, dlatego nie będę szczegółowo do tego wracać. Jednak uważam, że najważniejsza dla niego była władza, jako taka i z jej utratą najtrudniej było mu się pogodzić.

Wydaje mi się, że autor tekstu, mówiąc o osobach „cieszących się dużym poparciem w swych małych ojczyznach”, nie miał na myśli Zofii Dobrowolskiej. O tym, jakim cieszyła się poparciem, świadczą wyniki wyborów samorządowych w 2014 r.
Trudno powiedzieć, jakim poparciem będzie cieszyć się w 2018 r. obecny wójt Adrian Napierała. Wpłynie na to z pewnością kilka czynników.
Od początku kadencji obecny Wójt dużo energii poświęca na stworzenie wrażenia, że jest jedyną siłą, potrafiącą dobrze kierować Gminą. Realizowane jest to na kilka sposobów. Jednym z nich jest pacyfikacja osób, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie. Bardzo szybko poradzono sobie z Radnymi, nie należącymi do Komitetu „Szansa dla Gminy”. Obecna Rada sprawia wrażenie, jakby mówiła jednym głosem.
Próbuje się również uciszać niezależną opinię publiczną. Osoby, które mogą sprawiać kłopoty, kupuje się obietnicami lub daje namiastkę władzy. Natomiast krytyka, która mimo wszystko próbuje przebić się do świadomości społecznej, jest całkowicie ignorowania, jakby w ogóle nie istniała.
Mimo, iż do wyborów zostało jeszcze trochę czasu, systematycznie budowany jest wizerunek wójta Adriana Napierały, jako ojca narodu. Usiłują mu w tym pomagać osoby takie jak Starosta Poznański, Wicemarszałek Województwa, przedstawiciele Rady Gminy. Sytuacja taka miała miejsce ostatnio na gali wręczenia Dopiewskich FILARÓW. Również sama nagroda ma na celu przede wszystkim promocję obecnego Wójta – na ten temat wypowiem się osobno.
Jako ciekawostkę można wymienić, że wójt Adrian Napierała potrafi promować się nawet przy okazji jubileuszy, obchodzonych przez mieszkańców. Na zdjęciach, wykonywanych w trakcie odwiedzin, na pierwszym planie zazwyczaj znajduje się postać Wójta, natomiast sam jubilat umieszczany jest zazwyczaj jako tło.

Należy więc oczekiwać, że w zbliżających się powoli wyborach samorządowych, obecna ekipa nie będzie miała konkurencji. Kampania wyborcza zostanie zorganizowana w sposób totalny – włodarze będą mieli do dyspozycji cały aparat władzy oraz poparcie najważniejszych lokalnych przedsiębiorców – co przy bierności znacznej części społeczeństwa (jak się okazuje, w gminie Dopiewo nie wszyscy wiedzą, że Zofia Dobrowolska nie jest już wójtem) - gwarantuje pełny sukces.

Może się również zdarzyć taka sytuacja, jak w 2014 r. w gminie Rokietnica. Tam urzędujący wójt Bartosz Derech nie miał w wyborach kontrkandydata. Dysponując znacznie lepszą machiną propagandową oraz dostępem do większych środków finansowych zniechęcił potencjalnych rywali. Ograniczenia finansowe, jakie nakłada na kandydatów kodeks wyborczy, to w moim przekonaniu, fikcja.
Czy to jednak oznacza, że obecni włodarze „cieszą się dużym poparciem w swojej małej ojczyźnie”? – bynajmniej. Często jest tak, że osoby głosujące świadomie, tak naprawdę nie mają na kogo oddać głosu, ponieważ żaden z kandydatów nie spełnia oczekiwań.

Przejdźmy jednak do głównego tematu artykułu Andrzeja Strażyńskiego. Otóż informuje on z przerażeniem, że rząd chce odebrać samorządom prawo rozdzielania funduszy, przeznaczonych na inwestycje związane z ochroną środowiska. Zadania te obecnie realizowane są przez Urząd Marszałkowski w ramach Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zdaniem autora chodzi przede wszystkim o odebranie kompetencji samorządom, zdominowanym przez PO i PSL.
Andrzej Strażyński uważa to za zamach na samorządy, które w jego ocenie, doskonale sobie z tym zadaniem radziły. Natomiast moim zdaniem, jest to zwyczajna walka o władzę i przywileje. Do niedawna PO i PSL decydowało o wszystkim na każdym szczeblu władzy – centralnej i lokalnej. W tej chwili karta się odwróciła i systematycznie, krok po kroku, władzę i przywileje przejmuje ktoś inny.

Nie mam zamiaru przesądzać, który sposób rozdzielania funduszy – centralny czy lokalny jest lepszy. I tak przeciętny mieszkaniec nie ma żadnego wpływu na sposób wydatkowania środków, niezależnie od tego, czy decyzje zapadają w Warszawie czy w Poznaniu. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy środki zostały wydane prawidłowo a zrealizowane inwestycje miały uzasadnienie. Chociaż w tym drugim przypadku można się pokusić o ocenę, z której jednak i tak nic nie wynika – za błędne decyzje nikt nie ponosi odpowiedzialności.
Dla przykładu Program Przebudowy Dróg Lokalnych, zwany kiedyś „schetynówkami”, od początku, tj. od 2008 r., realizowany był przez rząd za pośrednictwem wojewodów. Mimo to, funkcjonował dobrze i w dalszym ciągu spełnia swoją rolę. Podobnie może być z inwestycjami związanymi z ochroną środowiska.

Andrzej Strażyński sam przyznaje, że o rozdziale środków dotychczas decydowali wyłącznie członkowie zarządu Wojewódzkiego Funduszu, powoływani przez radę nadzorczą sejmiku wojewódzkiego. Rady nadzorcze zdominowane były przez członków PO i PSL, tak więc nie trudno się domyślić, kto zasiadał w zarządach. Autor felietonu twierdzi, że do zarządów powoływano osoby „doskonale znające swój teren i lokalne potrzeby”. Czy tak było rzeczywiście, śmiem wątpić. Przykładem może być wicemarszałek województwa wielkopolskiego Wojciech Jankowiak. Jako wieczny samorządowiec, w Urzędzie Marszałkowskim zajmujący się m.in. kolejnictwem, do tego mieszkaniec gminy Dopiewo, doskonale powinien znać lokalne potrzeby. Jednak w 2013 r. nie zauważył, że zmiana rozkładu jazdy pociągów spowodowała poważne utrudnienia dla mieszkańców Gminy. Dopiero interwencja byłej wójt Zofii Dobrowolskiej, nota bene po moim artykule - link, spowodowała, że Wicemarszałek zainteresował się problemem. Jeżeli podobni „fachowcy” zasiadali w zarządzie Wojewódzkiego Funduszu, to gratuluję.

Obecnie kompetencje mają zostać rozdzielone pomiędzy przedstawicieli: Wojewody, Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Urzędu Marszałkowskiego. W moim przekonaniu Andrzeja Strażyńskiego boli nie to, że w zarządzie znajdą się osoby niekompetentne, ale że Urząd Marszałkowski straci władzę absolutną. Cytat „Mając... w ręku wielomilionowe fundusze, można posiadać ogromny wpływ na to, co się dzieje w terenie, realnie sprawować władzę, dzielić i rządzić” - mówi w zasadzie wszystko. Do chwili obecnej, to Urząd Marszałkowski „dzielił i rządził” - i z pewnością boi się to stracić. Zastanawia mnie, jaki udział w „dzieleniu i rządzeniu” miał autor omawianego artykułu?

W/w przeciwny jest również stworzeniu Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie”, które ma zajmować się budową wałów przeciwpowodziowych i ochroną przed suszą oraz ma przejąć część środków, przeznaczonych na ochronę środowiska. Nie znam założeń i projektów, które będą realizowane przez w/w instytucję, i czy nie skończy się to przedsięwzięcie - fiaskiem, ale moim zdaniem, władze samorządowe woj. wielkopolskiego, w tym zakresie przez 25 lat nie zrobiły nic. Dotyczy to szczególnie przeciwdziałania suszom, na które nasz Region jest szczególnie narażony.
Na marginesie przypomnę Andrzejowi Strażyńskiemu, że ochrona środowiska to nie tylko budowa oczyszczalni ścieków i kanalizacji sanitarnych.

Podsumowując, nie zamierzam rozstrzygać, jakimi przesłankami kieruje się rząd w Warszawie, zamierzając wprowadzić zmiany w dysponowaniu funduszami na ochronę środowiska. Generalnie wszystkie opcje polityczne, niezależnie od koloru, kierują się dwoma przesłankami – zdobycie władzy i pieniędzy. Przez 8 lat PO i PSL wprowadzało w życie te zasady, obecnie ten sam kierunek obrało PiS. Z tych co władzę tracą, część głośno protestuje, natomiast część postanowiła się dostosować. Taka sytuacja prawdopodobnie ma miejsce w gminie Dopiewo. Otóż, w mojej ocenie, obecni włodarze postanowili działać na dwa fronty. Dotychczas zdeklarowani zwolennicy PO i PSL zaczynają szukać poparcia w PiS. Furtką umożliwiającą bezbolesną zmianę barw, wydaje się osoba posła Bartłomieja Wróblewskiego. Wcale mnie nie zdziwi, jeżeli w trakcie następnej kampanii wyborczej większość kandydatów „Szansy dla Gminy” okaże się członkami lub sympatykami PiS. Pewną wskazówką może być wprowadzana reforma szkolnictwa. W przeciwieństwie do wielu innych samorządów, wśród włodarzy gminy Dopiewo w zasadzie nie było żadnych głosów sprzeciwu wobec założeń reformy. Jednak Andrzej Strażyński chyba nie ma szans wsiąść do tego pociągu.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz