Dziś zamierzam poruszyć temat dla
niektórych przyziemny, dla innych z kolei dość istotny, zwłaszcza w kontekście
nadchodzącej zimy. Od ok. 2 miesięcy funkcjonuje przejście dla pieszych z
sygnalizacją świetlną oraz przystanki na ul. Poznańskiej. Nieco dłużej, chyba
nawet kilka lat, trwała batalia w sprawie budowy w/w urządzeń. Dyskusja nt.
funkcjonowania sygnalizacji świetlnej trwa na forum Moje Dopiewo. Wypowiadają
się jednak głównie kierowcy, nie zawsze zadowoleni z jej funkcjonowania. Część
z nich najchętniej widziałaby sytuację, aby zielone światło dla pieszych
zapalało się tylko wtedy, gdy na horyzoncie nie widać żadnego samochodu –
najlepiej w nocy między północą a 4 rano. Nie będę jednak kontynuować tej
dyskusji, bardziej interesuje mnie sytuacja pasażerów, oczekujących na
przystankach. Jak na razie ta grupa społeczna nie jest specjalnie aktywna.
Myślę jednak, że to się zmieni, gdy przyjdą mrozy, wiatry i opady śniegu.
Moim skromnym zdaniem urzędnicy,
tym razem szczebla powiatowego, dali kolejny przykład niekompetencji, arogancji
i nieliczenia się z potrzebami mieszkańców. Sprzedali byle jaki produkt, aby społeczeństwo się od nich odczepiło.
Owszem, nowe przystanki posiadają
utwardzone kostką betonową perony, jednak się to jedyny pozytyw tej inwestycji.
Aż się prosiło, żeby przy okazji przebudowy utworzyć zatoki dla autobusów. Nie
zgadzam się z niektórymi opiniami, że brak zatok zwiększy bezpieczeństwo,
ponieważ kierowcy jadący za autobusem będą musieli poczekać. Jako stała
klientka komunikacji publicznej wiem, że większość kierowców dostaje uczulenia
na widok autobusu jadącego przed nimi. Nie dość, że jedzie wolno, to jeszcze co
kilkaset metrów zatrzymuje się na przystankach. Wielu z nich za wszelką cenę,
często stwarzając zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu, stara się wyprzedzić
autobus zatrzymujący się na przystanku. Podobnie jest na omawianym przejściu
dla pieszych. Mając zielone światło oraz stojący na przystanku autobus lub bus,
starają się go wyprzedzić, stanowiąc zagrożenie dla pojazdów jadących z
przeciwka. Poza tym brak zatok istotnie
wpływa na ograniczenie płynności ruchu oraz dodatkowe zanieczyszczenie
powietrza spalinami.
Nie zgadzam się również z
opiniami, że na lokalizację zatok wraz z peronami było za mało miejsca.
Przecież pozostawiono otwarty rów, który można było z powodzeniem zakryć a nad
nim zbudować peron. Przypuszczam, że koszt położenia rury byłby porównywalny z
betonowym korytem, którym rów został umocniony. Również nie sądzę, aby była
konieczność wycinki drzew – takie opnie też się pojawiały. Tyle, że wówczas
projektant musiałby się pofatygować i wyjechać w teren, aby poprawnie zaprojektować lokalizację
przystanków.
Zupełnie zbędne byłyby wówczas
stalowe, solidne bariery, którymi oddzielono perony od rowu. Koszty barierek
oraz betonowych koryt z pewnością byłyby porównywalne z budową zatok. Barierki
te stanowią ponadto przeszkodę nie do pokonania dla pasażerów. W okresie
zimowym często zdarza się, że na jezdni zalega błoto pośniegowe. Jest ono
rozpryskiwane przez koła samochodów. Perony są na tyle wąskie, że przy większej
prędkości pojazdów pasażerowie z pewnością nie raz otrzymają zimny prysznic.
Niestety, barierka skutecznie uniemożliwia zachowanie bezpiecznej odległości od
jezdni.
Zapomniano również o połączeniu
przejścia dla pieszych i przystanku (w kierunku Dopiewa) z ul. Kasztanową.
Dojść można nieutwardzonym poboczem albo przez parking.
No i sprawa najważniejsza – brak
wiat przystankowych. W cywilizowanym kraju, a za taki ponoć Polska jest
uważana, należałoby zapewnić minimum komfortu mieszkańcom. Nikt nie oczekuje
ogrzewanej poczekalni z darmową kawą, ale dobrze byłoby, aby deszcz czy śnieg
nie wpadał za kołnierz. Zamontowanie najprostszej wiaty to koszt ok. 4 tys.
złotych. Owszem, w kierunku do Poznania stoi wiata, tyle tylko, że
kilkadziesiąt metrów od przystanku – i obecnie może służyć wyłącznie jako miejsce
dla amatorów mocnych trunków. Gdyby osoby odpowiedzialne za przygotowanie
projektu wykazały się choćby minimalną inwencją – wiatę można było przenieść w
nowe miejsce. Niestety, widocznie decydenci nie korzystają z komunikacji
publicznej i obce są im problemy pasażerów. Nawet, gdyby się okazało, że w
pasie drogowym brak miejsca na wiaty, z pewnością Linea zgodziłaby się na ich
zamontowanie na swoim terenie.
Z przystanków w Dąbrówce korzysta
coraz więcej osób – szczególnie młodzieży szkolnej. Część z nich nie zawsze
zachowuje się odpowiedzialnie, traktując przystanek jako miejsce do zabawy. W
każdej chwili może się zdarzyć, że ktoś zostanie niechcący zepchnięty z peronu
wprost pod koła samochodu. Budowa zatok z pewnością zwiększyłaby bezpieczeństwo
pasażerów oczekujących na przystanku.
Tak więc, moim skromnym zdaniem, wydano sporo pieniędzy na kolejny bubel
budowlany. Jak zwykle zatrzymano się w pół drogi. Szkoda, że mieszkający na
osiedlu Linei wicestarosta, nie wykazał się większym zainteresowaniem –
widocznie też nie korzysta z autobusów.
Wszechobecna bylejakość i... co my na to?
OdpowiedzUsuń- 40% z nas irytuje się chwilowo, po czym emocje opadają i życie toczy się w miarę spokojnie aż do kolejnej fuszerki,
- 30% śmieje się aż do osiągnięcia bólu trzewi, a następnie przechodzi do tzw. fazy zlewającej,
- 25% nie widzi niczego, co nas nie dotyczy,
- 5% podejmuje walkę, śle kolejne petycje, grozi nawet odsunięciem od władzy przy kolejnych wyborach, itp.
Źródło: "z kapelusza" (żyję nadzieją, że fałszywe).