niedziela, 29 września 2013

Przystanki z przejściem dla pieszych w Dąbrówce – urzędnicza arogancja?



Dziś zamierzam poruszyć temat dla niektórych przyziemny, dla innych z kolei dość istotny, zwłaszcza w kontekście nadchodzącej zimy. Od ok. 2 miesięcy funkcjonuje przejście dla pieszych z sygnalizacją świetlną oraz przystanki na ul. Poznańskiej. Nieco dłużej, chyba nawet kilka lat, trwała batalia w sprawie budowy w/w urządzeń. Dyskusja nt. funkcjonowania sygnalizacji świetlnej trwa na forum Moje Dopiewo. Wypowiadają się jednak głównie kierowcy, nie zawsze zadowoleni z jej funkcjonowania. Część z nich najchętniej widziałaby sytuację, aby zielone światło dla pieszych zapalało się tylko wtedy, gdy na horyzoncie nie widać żadnego samochodu – najlepiej w nocy między północą a 4 rano. Nie będę jednak kontynuować tej dyskusji, bardziej interesuje mnie sytuacja pasażerów, oczekujących na przystankach. Jak na razie ta grupa społeczna nie jest specjalnie aktywna. Myślę jednak, że to się zmieni, gdy przyjdą mrozy, wiatry i opady śniegu.
Moim skromnym zdaniem urzędnicy, tym razem szczebla powiatowego, dali kolejny przykład niekompetencji, arogancji i nieliczenia się z potrzebami mieszkańców. Sprzedali byle jaki produkt, aby społeczeństwo się od nich odczepiło.

Owszem, nowe przystanki posiadają utwardzone kostką betonową perony, jednak się to jedyny pozytyw tej inwestycji. Aż się prosiło, żeby przy okazji przebudowy utworzyć zatoki dla autobusów. Nie zgadzam się z niektórymi opiniami, że brak zatok zwiększy bezpieczeństwo, ponieważ kierowcy jadący za autobusem będą musieli poczekać. Jako stała klientka komunikacji publicznej wiem, że większość kierowców dostaje uczulenia na widok autobusu jadącego przed nimi. Nie dość, że jedzie wolno, to jeszcze co kilkaset metrów zatrzymuje się na przystankach. Wielu z nich za wszelką cenę, często stwarzając zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu, stara się wyprzedzić autobus zatrzymujący się na przystanku. Podobnie jest na omawianym przejściu dla pieszych. Mając zielone światło oraz stojący na przystanku autobus lub bus, starają się go wyprzedzić, stanowiąc zagrożenie dla pojazdów jadących z przeciwka. Poza tym brak zatok istotnie wpływa na ograniczenie płynności ruchu oraz dodatkowe zanieczyszczenie powietrza spalinami.
Nie zgadzam się również z opiniami, że na lokalizację zatok wraz z peronami było za mało miejsca. Przecież pozostawiono otwarty rów, który można było z powodzeniem zakryć a nad nim zbudować peron. Przypuszczam, że koszt położenia rury byłby porównywalny z betonowym korytem, którym rów został umocniony. Również nie sądzę, aby była konieczność wycinki drzew – takie opnie też się pojawiały. Tyle, że wówczas projektant musiałby się pofatygować i wyjechać w teren, aby poprawnie zaprojektować lokalizację przystanków.
Zupełnie zbędne byłyby wówczas stalowe, solidne bariery, którymi oddzielono perony od rowu. Koszty barierek oraz betonowych koryt z pewnością byłyby porównywalne z budową zatok. Barierki te stanowią ponadto przeszkodę nie do pokonania dla pasażerów. W okresie zimowym często zdarza się, że na jezdni zalega błoto pośniegowe. Jest ono rozpryskiwane przez koła samochodów. Perony są na tyle wąskie, że przy większej prędkości pojazdów pasażerowie z pewnością nie raz otrzymają zimny prysznic. Niestety, barierka skutecznie uniemożliwia zachowanie bezpiecznej odległości od jezdni.
Zapomniano również o połączeniu przejścia dla pieszych i przystanku (w kierunku Dopiewa) z ul. Kasztanową. Dojść można nieutwardzonym poboczem albo przez parking.
No i sprawa najważniejsza – brak wiat przystankowych. W cywilizowanym kraju, a za taki ponoć Polska jest uważana, należałoby zapewnić minimum komfortu mieszkańcom. Nikt nie oczekuje ogrzewanej poczekalni z darmową kawą, ale dobrze byłoby, aby deszcz czy śnieg nie wpadał za kołnierz. Zamontowanie najprostszej wiaty to koszt ok. 4 tys. złotych. Owszem, w kierunku do Poznania stoi wiata, tyle tylko, że kilkadziesiąt metrów od przystanku – i obecnie może służyć wyłącznie jako miejsce dla amatorów mocnych trunków. Gdyby osoby odpowiedzialne za przygotowanie projektu wykazały się choćby minimalną inwencją – wiatę można było przenieść w nowe miejsce. Niestety, widocznie decydenci nie korzystają z komunikacji publicznej i obce są im problemy pasażerów. Nawet, gdyby się okazało, że w pasie drogowym brak miejsca na wiaty, z pewnością Linea zgodziłaby się na ich zamontowanie na swoim terenie.
Z przystanków w Dąbrówce korzysta coraz więcej osób – szczególnie młodzieży szkolnej. Część z nich nie zawsze zachowuje się odpowiedzialnie, traktując przystanek jako miejsce do zabawy. W każdej chwili może się zdarzyć, że ktoś zostanie niechcący zepchnięty z peronu wprost pod koła samochodu. Budowa zatok z pewnością zwiększyłaby bezpieczeństwo pasażerów oczekujących na przystanku.
Tak więc, moim skromnym zdaniem, wydano sporo pieniędzy na kolejny bubel budowlany. Jak zwykle zatrzymano się w pół drogi. Szkoda, że mieszkający na osiedlu Linei wicestarosta, nie wykazał się większym zainteresowaniem – widocznie też nie korzysta z autobusów.

Obserwatorka I (Pierwsza)

1 komentarz:

  1. Wszechobecna bylejakość i... co my na to?

    - 40% z nas irytuje się chwilowo, po czym emocje opadają i życie toczy się w miarę spokojnie aż do kolejnej fuszerki,
    - 30% śmieje się aż do osiągnięcia bólu trzewi, a następnie przechodzi do tzw. fazy zlewającej,
    - 25% nie widzi niczego, co nas nie dotyczy,
    - 5% podejmuje walkę, śle kolejne petycje, grozi nawet odsunięciem od władzy przy kolejnych wyborach, itp.

    Źródło: "z kapelusza" (żyję nadzieją, że fałszywe).

    OdpowiedzUsuń