sobota, 21 września 2013

Komunikacja publiczna w gminie Dopiewo (2) – moje przemyślenia



Stare przysłowie mówi, że „jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził”. Tak jest też w przypadku komunikacji publicznej w Dopiewie. Układ przestrzenny, różnorodne potrzeby mieszkańców jak i ograniczone środki finansowe Gminy powodują, że wszystkich oczekiwań nie da się zrealizować. Dobrze jednak, że podjęto działania w tym zakresie. Zamierzam do dyskusji dodać swoje 3 grosze.
Pierwsze, co mnie uderzyło, to brak w projektach reorganizacji komunikacji dworca przesiadkowego w Skórzewie. Od początku był to chybiony pomysł i dobrze, że się z niego wycofano. (Niestety moja radość była przedwczesna. W uchwale zmian budżetowych na 2013 r. w dalszym ciągu widnieje pozycja dotycząca opracowania dokumentacji budowlanej w kwocie 50 tys. złotych. - dop. autora). Zachęcam do lektury moich wcześniejszych felietonów na ten temat - link1 link2 link3  . Niestety, niepotrzebnie wydano środki na opracowanie koncepcji – uważam, że pomysłodawca winien te pieniądze Gminie zwrócić.

Druga sprawa, do której nie mam przekonania, to utworzenie głównego dworca przesiadkowego w Palędziu. Lokalizacja w sąsiedztwie dworca PKP, z możliwością przesiadki z autobusu na pociąg i odwrotnie, jest jak najbardziej słuszna. Uważam jednak, że w Palędziu winien być zlokalizowany jedynie dworzec pośredni, m.in. dla mieszkańców Dąbrowy, Zakrzewa czy Gołusek. Główny dworzec przesiadkowy powinien znajdować się w Dopiewie. I niech nikt nie myśli, że przemawia przeze mnie lokalny patriotyzm.

Co by nie powiedzieć, Dopiewo liczy już ponad 3 tysiące mieszkańców. Wielu z nich dojeżdża do szkoły, pracy, lekarza, urzędów czy na zakupy do Poznania. Ponadto w Dopiewie znajdują się siedziby organów i instytucji, z usług których korzystają mieszkańcy całej Gminy – Urząd Gminy, Policja, ZUK, przychodnia, bank i wiele innych. Odległość z Dopiewa do Palędzi wynosi 6,4 km, do Skórzewa ok. 11 km, na Ogrody ok. 18 km. Pokonywanie tej trasy z przesiadkami jest dla mnie nieporozumieniem, tym bardziej, że w Dopiewie przesiada się wiele osób z Trzcielina, Konarzewa czy Więckowic. Być może komunikacja zostanie tak dopasowana, że mieszkańcy w/w miejscowości, przesiadając się w Palędziu, nie będą musieli ponownie przesiadać się w Dopiewie. Na razie jednak nikt takiego zapewnienia nie złożył.

Uważam, że część bezpośrednich połączeń Dopiewa z Poznaniem powinna zostać zachowana i to przede wszystkim do pętli na Ogrodach. Docelowe utworzenie pętli wyłącznie na Junikowie jest nieporozumieniem. W tym przypadku całkowicie zgadzam się z radną Małgorzatą Kawą-Wachowiak. Ze stacji PKP do pętli tramwajowej na Junikowie jest raptem 800 m. Osoby którym ciężko pokonać ten odcinek, mają pętlę autobusową przy stacji PKP.

W analizie prawie całkowicie pominięto Więckowice, Drwęsę i Pokrzywnicę. Być może powodem jest to, że z komunikacji gminnej (na trasie Więckowice-Dopiewo) korzysta niewiele osób a jeszcze mniej wypełniło ankietę – trasę do Poznania obsługuje PKS oraz prywatna firma Marco-Polo. A to Więckowice mają najlepsze i najszybsze połączenie z Poznaniem dzięki drodze wojewódzkiej. Połączeń jest dość dużo, niestety, najwyższe są tu koszty dojazdu – bilet PKS (8,60 zł) jest dwukrotnie droższy niż komunikacji gminnej, bilet w busach Marco-Polo kosztuje 7 zł. Przypuszczam, że utworzenie linii z Więckowic przez Sierosław, Pokrzywnicę, Zakrzewo, Dąbrowę i Wysogotowo, przy współpracy z gminą Tarnowo Podgórne, wielu mieszkańców obu gmin przywitałoby z radością – choćby ze względu na obniżkę kosztów przejazdu i równocześnie szybszy dojazd do Poznania. Linia mogłaby również zostać przedłużona do Dopiewa – gdyby była taka potrzeba.

Kłania się również nieczynny wiadukt nad S11, w połowie odległości między drogą wojewódzką i ul. Leśną w Dąbrowie. Po zbudowaniu dojazdów, trasa ta mogłaby służyć komunikacji publicznej, zarówno linii ze Skórzewa do Dopiewa, jak i z Więckowic do Poznania.
Poza godzinami szczytu, gdy pasażerów jest niewielu, duże autobusy mogłyby być zastąpione busami. Specjaliści musieliby jednak sprawdzić, czy powoduje to znaczącą obniżkę kosztów.
Reasumując uważam, że wnioski, jakie zostały wyciągnięte na podstawie analizy, należy jeszcze dopracować. W przypadku, gdy zmiany okażą się nieefektywne, kolejne korekty mogą być trudne do wprowadzenia. Zarząd Transportu Miejskiego jest instytucją dość ociężałą i nastawioną głównie na obsługę miasta Poznania.

Przy okazji mała dygresja nt. wprowadzonego w Poznaniu „Tygodnia bez samochodu”. Przyznam się, że głupszej i bardziej bezsensownej akcji dawno nie zdarzyło mi się spotkać. Do tego wprowadzone zasady korzystania z komunikacji publicznej są nieetyczne i demoralizujące. W założeniu akcja miała na celu promowanie ochrony środowiska (zmniejszenie ilości spalin), w rzeczywistości dzieli społeczeństwo na równych i równiejszych, gorszych i lepszych. Właściciele samochodów mogą jeździć za darmo, a „szara masa” niech płaci. Do złudzenia przypomina to podział kastowy w Indiach lub podziały społeczne w Polsce w minionych wiekach na: chłopów pańszczyźnianych, szlachtę i arystokrację.

Moim zdaniem takie akcje organizowane są wyłącznie po to, aby zawodowe pismaki miały o czym pisać (internauta „jaceks” tylko takie dziennikarstwo uważa za godne uwagi). Akcja z darmowymi przejazdami nie ma żadnego znaczenia dla ochrony środowiska. Przypuszczam, że niewiele osób z tego skorzystało. Mieszkańcy, którzy jadąc do pracy, odwożą dzieci do przedszkola lub szkoły, raczej nie byli zainteresowani przesiadką do autobusu – dowód rejestracyjny upoważnia do darmowego przejazdu dla 1 osoby, dla dzieci trzeba będzie wykupić bilet. Osoby wspólnie dojeżdżające do pracy jednym samochodem również z oferty nie skorzystają. Podobnie właściciele lepszych samochodów też nie zrezygnują z wygody dla zaoszczędzenia paru złotych. Z możliwości tej skorzystają jedynie osoby, które zamiennie korzystają z komunikacji publicznej i własnego transportu i do tego jeżdżą w pojedynkę. Jak podało Radio Merkury, żaden z ważniejszych urzędników miejskich Poznania, nie skorzystał w poniedziałek z komunikacji publicznej - link W swoim otoczeniu mam znajomych, na co dzień korzystających z własnego samochodu, którzy tylko w awaryjnej sytuacji korzystali z publicznych środków transportu. Osoby te nie umiały się odnaleźć w całkiem obcej rzeczywistości – nie wiedziały np., że trzeba nacisnąć guzik, aby otworzyły się drzwi tramwaju lub autobusu. O kupnie i skasowaniu biletu czy o trudnościach w wyborze właściwej linii, już nie wspomnę.

Akcja przeprowadzona przez władze Poznania to klasyczny przykład karania części społeczeństwa. Proponuję modyfikację zasad w następnych latach. Pasażerowie nie posiadający własnych samochodów powinni zostać obciążeni podwójną opłatą (i tak nie mają wyboru), właściciele samochodów o wartości np. do 50 tys. złotych mogliby jeździć za darmo, natomiast osoby posiadające droższe pojazdy winny otrzymać dopłatę za korzystanie z komunikacji publicznej.

„Tydzień bez samochodu” do złudzenia przypomina wygaszanie na godzinę świateł w dużych miastach. Specjaliści twierdza, że na wyłączenie i ponowne włączenie oświetlenia potrzeba więcej energii, niż gdyby oświetlenie działało cały czas. Niestety, obecny świat opiera się głównie na kłamstwie, obłudzie i działaniach pozorowanych.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz