wtorek, 22 września 2015

Komisja Wspólna Rady Gminy Dopiewo 21 września 2015 r. i niektóre inne wydarzenia



Powiem szczerze, że przy pisaniu dzisiejszego postu dopadło mnie rozdwojenie jaźni. Obserwacja ostatnich wydarzeń może sugerować, że nasi włodarze zaczynają się miotać między zdrowym rozsądkiem a bezmyślnością, prywatą a działaniem na rzecz lokalnej społeczności.
Pierwszym symptomem początków trzeźwego myślenia było posiedzenie Komisji Oświaty z 19 sierpnia br., chociaż zjawisko to nie dotyczy wszystkich Radnych. W czasie Komisji omawiano m.in. problemy szkoły w Dąbrowie. Miejsc w klasach w/w szkoły jest wystarczająca ilość – średnio każdy oddział liczy 16,45 uczniów. Do dziś przed wejściem do szkoły wisi baner informujący o wolnych miejscach. Szkole w Dąbrowie brakuje jedynie sali gimnastycznej.


Generalnie patrząc na zagęszczenie uczniów w oddziałach szkolnych na terenie Gminy, w żadnej szkole nie przekracza ono 23 osób. Waha się od 10 uczniów na 1 oddział w Więckowicach do 22,7 w szkole podstawowej w Skórzewie. Trudno więc mówić, że w klasach panuje tłok. Co więcej, wydaje mi się, że problem rzekomego przeludnienia w szkołach jest, delikatnie mówiąc, sztucznie nadmuchiwany. Żaden kraj na świecie nie zapewnia wszystkim dzieciom indywidualnego toku nauczania. Nie oczekuję powrotu do np. lat 60-tych ub. wieku - moja klasa w szkole podstawowej liczyła 45 uczniów. Nie należy również na siłę zmniejszać liczby uczniów w klasach, bo nas na to zwyczajnie nie stać.

Wracając do szkoły podstawowej w Dąbrowie, władze Gminy mają wątpliwości, czy budować salę gimnastyczną. W bliskiej perspektywie powstaną 2 kolejne hale sportowe w Dąbrówce i Dopiewie, i w związku z tym rozważana jest możliwość dowozu dzieci z Dąbrowy na zajęcia sportowe do sąsiednich wsi. Idea wydaje się słuszna. Jednak równocześnie w dalszym ciągu forsowany jest pomysł budowy nowej szkoły, wspólnej dla Dąbrowy i Skórzewa. Największym orędownikiem tego pomysłu jest radny Sławomir Kurpiewski, co automatycznie budzi moją podejrzliwość. Czyżby zawarł jakieś nieformalne porozumienie z deweloperem os. Grafitowego w Skórzewie?
Budowa nowej szkoły dla Skórzewa i Dąbrowy może pochłonąć takie środki jak nowe gimnazjum w Dopiewie. Czy nas na to stać, raczej nie? Zamiast tego w przypadku zwiększenia liczby dzieci w wieku szkolnym, np. w wyniku zasiedlania os. Grafitowego, należy rozważyć rozbudowę szkoły w Dąbrowie. Zmiana obwodów szkolnych i włączenie os. Grafitowego do Dąbrowy nie powinno spowodować protestów. Po pierwsze szkoła może pochwalić się dobrymi wynikami w nauce, a po drugie na os. Grafitowym jeszcze nie ma mieszkańców. Szkoła w Dąbrowie zlokalizowana jest w odległości ok. 2 km od przyszłego osiedla. To mniej więcej tyle, co odległość między os. Miłym a szkołą podstawową w Skórzewie.
Można również wówczas pomyśleć o budowie hali sportowej w Dąbrowie. Odpowiednia działka o powierzchni 6 tys. m2 położona jest przy ul. Piaskowej, w odległości 200 m od szkoły. W tej chwili znajduje się tam boisko do piłki nożnej, raczej rzadko wykorzystywane.
Podobne co ja obawy, wyraził w czasie posiedzenia Komisji Oświaty radny Justin Norom. Jako jedyny zadał pytanie, czy budowa kolejnej nowej szkoły jest opłacalna? Obecnie mamy do czynienia ze wzrostem liczby mieszkańców, a tym samym liczby dzieci w wieku szkolnym. Za kilka lat sytuacja może się zmienić i Gmina może mieć problem z wykorzystaniem zbyt dużej liczby takich obiektów. Obawiam się jednak, czy głosy rozsądku, nawołujące do ostrożności w podejmowaniu decyzji, zwyciężą hurraoptymizm. Tym bardziej, że jak się wydaje, radny Sławomir Kurpiewski ma w Gminie większą siłę przebicia niż radny Justin Norom.
Na koniec tego wątku, jako ciekawostkę podam, że w szkole podstawowej w Dąbrowie rok szkolny trwa znacznie dłużej, niż w pozostałych szkołach. Na dzień 22 września do końca roku szkolnego pozostało 452 dni – link.

Okazuje się, że w miarę upływu czasu, zakończenie roku szkolnego w Dąbrowie oddala się. W dniu 23 września są to już 453 dni. (przypis autora)

Przejdźmy teraz do wspólnego posiedzenia Komisji Oświaty, Rolnictwa i Budżetu, które miało miejsce 21 września br. Odnoszę wrażenie, że Radni miotają się pomiędzy własnym interesem, niewiedzą i obawami przed oceną ze strony opinii publicznej.
Po raz kolejny prosta, wydawałaby się sprawa, jak nazewnictwo ulic, wywołała największe poruszenie. Na temat nadawania nazw ulic pisałam kilkakrotnie – link1 link2 link3. Co ciekawe, wielu Radnych, i to tych z dłuższym stażem, w dalszym ciągu gubi się w temacie. Po raz kolejny nie popisał się radny Sławomir Kurpiewski. W dalszym ciągu nie wie, czy inicjatywa nadania nazwy powinna wychodzić oddolnie, tzn. od mieszkańców, czy odgórnie, tj. od władz gminy.
Zasady nadawania nazw ulic określa ustawa o drogach publicznych. To, od kogo wychodzi inicjatywa, nie ma żadnego znaczenia, bo i tak ostateczny głos ma rada gminy podejmująca uchwałę. W przypadku dróg stanowiących własność gminy, rada nie musi uwzględniać wniosków mieszkańców czy sołtysów, chociaż takie podejście świadczy o szacunku wobec społeczności lokalnej. Jedynym wyjątkiem są drogi prywatne, w przypadku których trzeba uzyskać pisemną zgodę właściciela na nadanie określonej nazwy. Bez tej zgody podjęta uchwała jest nieważna.
Na szczęście włodarze zrozumieli, że nadawanie takich samych nazw ulic we wszystkich miejscowościach jest drogą do nikąd. Ten sam kod dla wszystkich miejscowości, wyjątkiem jest Skórzewo, powoduje duże utrudnienia w przypadku powtarzających się nazw.
Ze względu na konieczność wybierania niepowtarzalnych nazw ulic, należy je nadawać dla dłuższych ciągów. Ponadto zbyt duża liczba ulic, często bardzo krótkich, o odmiennych nazwach, również utrudnia orientację. Nie rozumie tego jednak radny Piotr Dziembowski, który chciałby dla każdego, najmniejszego nawet fragmentu drogi nadawać odrębną nazwę. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku projektu uchwały, dotyczącej ul. Terenowej w Zborowie. Jest to droga składająca się z 3 odnóg, jednak łącznie zlokalizowanych przy niej jest zaledwie 13 nieruchomości. Mimo to Radny domagał się, aby dla części ulicy, obejmującej 5 nieruchomości, nadać odrębną nazwę. Znalezienie tak małej uliczki, i to z dala od głównej drogi dojazdowej, z pewnością nastręczy trudności osobom przyjezdnym. Myślę, że radny Piotr Dziembowski powinien zająć się poważniejszymi sprawami, a nie stwarzaniem sztucznych problemów.

Mały plus należy się za to kierownikowi referatu planowania Remigiuszowi Hemmerlingowi. Referat nieśmiało stara się wprowadzać porządek w nazewnictwie. Temat dotyczy projektu uchwały dla ul. Przyjemnej (w BiP-ie ul. Ziemska) w Palędziu. Przy okazji nadania tej nazwy zmieniona zostanie nazwa odnogi ul. Pięknej na ul. Przyjemną. Zdecydowano się na ten krok, mimo, iż będzie się to wiązało ze zmianą adresów zlokalizowanych tam nieruchomości.

Na posiedzeniu Komisji Wspólnej omawiano również projekt uchwały o przejęciu zadań od powiatu poznańskiego, polegających na budowie chodnika przy ul. Bukowskiej w Dopiewie, na odcinku od ul. Północnej do ul. Wiśniowej. Jest to odcinek drogi powiatowej, przylegający od północy do kompleksu leśnego. Przyznam się, że ta inwestycja budzi we mnie mieszane uczucia i to z dwóch powodów.
Przede wszystkim należy zauważyć, że na terenie Gminy jest wiele odcinków dróg, przy których budowa chodnika lub ścieżki rowerowej jest znacznie istotniejsza dla bezpieczeństwa użytkowników, niż w/w ul. Bukowska w Dopiewie. Ruch na tej drodze jest stosunkowo niewielki, a ruch pieszych praktycznie nie istnieje. Z pewnością bardziej oczekiwana byłaby budowa chodnika na ul. Majcherka w Dopiewie - w kierunku cmentarza, chodnik na ul. Leśnej w Palędziu, ścieżka rowerowa z Palędzia do Gołusek czy chodnik na ul. Leśnej w Dąbrowie. Dlaczego wybrano właśnie tą inwestycję? – dzisiaj nie potrafię odpowiedzieć.
Drugi problem, to taki, że po raz kolejny zdecydowano się na budowę chodnika, a nie ścieżki pieszo-rowerowej. Jak już wspomniałam powyżej, ruch pieszych na tym odcinku drogi praktycznie nie istnieje. Często z niego korzystam i w zasadzie jestem jedynym pieszym użytkownikiem. Mieszkańcy ul. Wiśniowej raczej rzadko chodzą pieszo do Dopiewa. Okoliczni mieszkańcy wolą spacery po lesie niż wędrówkę wzdłuż ul. Bukowskiej. Za to ruch rowerowy jest całkiem spory – wiele osób jeździ tą drogą do Żarnowca, czasem również do Zborowa, szczególnie wiosną, latem i jesienią. Budowa chodnika tym bardziej mija się z celem, że na odcinku ul. Bukowskiej, od ul. Młyńskiej do ul. Północnej - istnieje ścieżka pieszo-rowerowa. I jedynie budowa drogi dostępnej również dla rowerów, ma sens.
Jeżeli budowa chodnika jest ukłonem w moją stronę, to naprawdę dziękuję. Oczywiście przyjemniej byłoby korzystać z chodnika niż z nieutwardzonego pobocza jezdni, jednak w Gminie są ważniejsze potrzeby. A budowa chodnika o długości 750 m z pewnością będzie sporo kosztować. O jego utrzymaniu, np. odśnieżaniu, już nie wspomnę.

Jeszcze raz wrócę do projektu planu zagospodarowania przestrzennego w Trzcielinie, który został omówiony przeze mnie 12 września br. – link. Zaskakujące dla mnie było stanowisko przedstawiciela Urzędu, ale i Radnych. Kierownik referatu planowania Remigiusz Hemmerling nieśmiało zasugerował, że wyznaczony w Studium, a objęty projektem uchwały, teren przewidziany pod zabudowę mieszkaniową rezydencjalną, może zostać zamieniony z powrotem na grunty rolne. Nie spowodowało to jednak reakcji Radnych – należy domniemać, że nie są tym zainteresowani albo nie bardzo wiedzą, o co chodzi. Jeżeli Studium zostanie uchwalone przed uchwaleniem w/w planu, wraz ze zmianą terenu zabudowy z powrotem na grunty rolne, Gminie nie grożą roszczenia odszkodowawcze. Ponieważ jednak nie do końca jestem przekonana o prawdziwych intencjach włodarzy - uważam, że z podjęciem planu należy zaczekać do uchwalenia zmian w Studium Gminy. Wówczas uzyskam pewność: czy ze strony Urzędu były to tylko deklaracje bez pokrycia, czy może jednak Gmina rzeczywiście ma zamiar ograniczyć zasięg terenów budowlanych.
Niestety tylko 3 Radnych miało wątpliwości co do podjęcia uchwały – Ryszard Pawelec, Tadeusz Bartkowiak i Walenty Moskalik wstrzymali się od głosu.

Z przykrością muszę stwierdzić, że sprawy obywateli są przez władze Gminy, z żelazną konsekwencją, totalnie lekceważone. Na posiedzeniu Komisji omawiano projekt uchwały, dotyczący skargi na wójta oraz wezwanie do usunięcia naruszenia prawa.
W pierwszej sprawie materiały rozdawane były Radnym w trakcie omawiania tematu przez przewodniczącą Komisji Rewizyjnej, natomiast w drugiej Radni nie otrzymali żadnej dokumentacji. W tej sytuacji jeden z Radnych zadał uzasadnione pytanie, jak Rada ma zająć stanowisko, nie znając w ogóle tematu. Sytuację próbował ratować przewodniczący Leszek Nowaczyk twierdząc, że materiały zostały Radnym wysłane pocztą mailową – jak wiadomo, część z nich nie korzysta z takich udogodnień technicznych. Myślę jednak, że był to blef ze strony Przewodniczącego, ze względu na udział w posiedzeniu osób z zewnątrz.
Zgodnie z oczekiwaniem, Radni w żaden sposób nie próbowali odnieść się do skargi ani do wezwania usunięcia naruszenia prawa - zgodnie uznając je za bezzasadne. Potwierdza to tym samym tezę, że domaganie się przestrzegania przez Gminę konstytucyjnych praw obywatelskich - to walka z wiatrakami.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz