Powiem szczerze, że przy pisaniu
dzisiejszego postu dopadło mnie rozdwojenie jaźni. Obserwacja ostatnich
wydarzeń może sugerować, że nasi
włodarze zaczynają się miotać między zdrowym rozsądkiem a bezmyślnością,
prywatą a działaniem na rzecz lokalnej społeczności.
Pierwszym symptomem początków
trzeźwego myślenia było posiedzenie
Komisji Oświaty z 19 sierpnia br., chociaż zjawisko to nie dotyczy
wszystkich Radnych. W czasie Komisji omawiano m.in. problemy szkoły w Dąbrowie. Miejsc w klasach w/w szkoły jest
wystarczająca ilość – średnio każdy oddział liczy 16,45 uczniów. Do dziś przed
wejściem do szkoły wisi baner informujący o wolnych miejscach. Szkole w
Dąbrowie brakuje jedynie sali gimnastycznej.
Generalnie patrząc na
zagęszczenie uczniów w oddziałach szkolnych na terenie Gminy, w żadnej szkole
nie przekracza ono 23 osób. Waha się od 10 uczniów na 1 oddział w Więckowicach
do 22,7 w szkole podstawowej w Skórzewie. Trudno więc mówić, że w klasach
panuje tłok. Co więcej, wydaje mi się, że problem
rzekomego przeludnienia w szkołach jest, delikatnie mówiąc, sztucznie
nadmuchiwany. Żaden kraj na świecie nie zapewnia wszystkim dzieciom
indywidualnego toku nauczania. Nie oczekuję powrotu do np. lat 60-tych ub.
wieku - moja klasa w szkole podstawowej liczyła 45 uczniów. Nie należy również
na siłę zmniejszać liczby uczniów w klasach, bo nas na to zwyczajnie nie stać.
Wracając do szkoły podstawowej w
Dąbrowie, władze Gminy mają wątpliwości, czy budować salę gimnastyczną. W bliskiej perspektywie powstaną 2 kolejne
hale sportowe w Dąbrówce i Dopiewie, i w związku z tym rozważana jest
możliwość dowozu dzieci z Dąbrowy na zajęcia sportowe do sąsiednich wsi. Idea
wydaje się słuszna. Jednak równocześnie w
dalszym ciągu forsowany jest pomysł budowy nowej szkoły, wspólnej dla Dąbrowy i
Skórzewa. Największym orędownikiem tego pomysłu jest radny Sławomir Kurpiewski,
co automatycznie budzi moją podejrzliwość. Czyżby zawarł jakieś nieformalne porozumienie
z deweloperem os. Grafitowego w Skórzewie?
Budowa nowej szkoły dla Skórzewa
i Dąbrowy może pochłonąć takie środki jak nowe gimnazjum w Dopiewie. Czy nas na
to stać, raczej nie? Zamiast tego w przypadku zwiększenia liczby dzieci w wieku
szkolnym, np. w wyniku zasiedlania os. Grafitowego, należy rozważyć rozbudowę szkoły w Dąbrowie. Zmiana obwodów
szkolnych i włączenie os. Grafitowego do Dąbrowy nie powinno spowodować
protestów. Po pierwsze szkoła może pochwalić się dobrymi wynikami w nauce, a po
drugie na os. Grafitowym jeszcze nie ma mieszkańców. Szkoła w Dąbrowie
zlokalizowana jest w odległości ok. 2 km od przyszłego osiedla. To mniej więcej
tyle, co odległość między os. Miłym a szkołą podstawową w Skórzewie.
Można również wówczas pomyśleć o budowie hali sportowej w Dąbrowie.
Odpowiednia działka o powierzchni 6 tys. m2 położona jest przy ul. Piaskowej, w
odległości 200 m
od szkoły. W tej chwili znajduje się tam boisko do piłki nożnej, raczej rzadko
wykorzystywane.
Podobne co ja obawy, wyraził w
czasie posiedzenia Komisji Oświaty radny
Justin Norom. Jako jedyny zadał pytanie, czy budowa kolejnej nowej szkoły
jest opłacalna? Obecnie mamy do czynienia ze wzrostem liczby mieszkańców, a tym
samym liczby dzieci w wieku szkolnym. Za kilka lat sytuacja może się zmienić i
Gmina może mieć problem z wykorzystaniem zbyt dużej liczby takich obiektów.
Obawiam się jednak, czy głosy rozsądku, nawołujące do ostrożności w
podejmowaniu decyzji, zwyciężą hurraoptymizm. Tym bardziej, że jak się wydaje, radny
Sławomir Kurpiewski ma w Gminie większą siłę przebicia niż radny Justin Norom.
Na koniec tego wątku, jako
ciekawostkę podam, że w szkole podstawowej w Dąbrowie rok szkolny trwa znacznie
dłużej, niż w pozostałych szkołach. Na dzień 22 września do końca roku
szkolnego pozostało 452 dni – link.
Okazuje się, że w miarę upływu czasu, zakończenie roku szkolnego w Dąbrowie oddala się. W dniu 23 września są to już 453 dni. (przypis autora)
Okazuje się, że w miarę upływu czasu, zakończenie roku szkolnego w Dąbrowie oddala się. W dniu 23 września są to już 453 dni. (przypis autora)
Przejdźmy teraz do wspólnego posiedzenia Komisji Oświaty,
Rolnictwa i Budżetu, które miało miejsce 21 września br. Odnoszę wrażenie,
że Radni miotają się pomiędzy własnym
interesem, niewiedzą i obawami przed oceną ze strony opinii publicznej.
Po raz kolejny prosta, wydawałaby
się sprawa, jak nazewnictwo ulic, wywołała największe poruszenie. Na temat
nadawania nazw ulic pisałam kilkakrotnie – link1
link2
link3.
Co ciekawe, wielu Radnych, i to tych z dłuższym stażem, w dalszym ciągu gubi
się w temacie. Po raz kolejny nie popisał się radny Sławomir Kurpiewski. W
dalszym ciągu nie wie, czy inicjatywa nadania nazwy powinna wychodzić oddolnie,
tzn. od mieszkańców, czy odgórnie, tj. od władz gminy.
Zasady nadawania nazw ulic określa ustawa o drogach publicznych.
To, od kogo wychodzi inicjatywa, nie ma żadnego znaczenia, bo i tak ostateczny
głos ma rada gminy podejmująca uchwałę. W przypadku dróg stanowiących własność gminy, rada nie musi uwzględniać
wniosków mieszkańców czy sołtysów, chociaż takie podejście świadczy o szacunku
wobec społeczności lokalnej. Jedynym wyjątkiem są drogi prywatne, w przypadku których trzeba uzyskać pisemną zgodę
właściciela na nadanie określonej nazwy. Bez tej zgody podjęta uchwała jest
nieważna.
Na szczęście włodarze zrozumieli,
że nadawanie takich samych nazw ulic we wszystkich miejscowościach jest drogą
do nikąd. Ten sam kod dla wszystkich miejscowości, wyjątkiem jest Skórzewo,
powoduje duże utrudnienia w przypadku powtarzających się nazw.
Ze względu na konieczność
wybierania niepowtarzalnych nazw ulic, należy je nadawać dla dłuższych ciągów.
Ponadto zbyt duża liczba ulic, często bardzo krótkich, o odmiennych nazwach,
również utrudnia orientację. Nie rozumie tego jednak radny Piotr Dziembowski, który chciałby dla każdego, najmniejszego
nawet fragmentu drogi nadawać odrębną nazwę. Taka sytuacja miała miejsce w
przypadku projektu uchwały, dotyczącej ul.
Terenowej w Zborowie. Jest to droga składająca się z 3 odnóg, jednak
łącznie zlokalizowanych przy niej jest zaledwie 13 nieruchomości. Mimo to Radny
domagał się, aby dla części ulicy, obejmującej 5 nieruchomości, nadać odrębną
nazwę. Znalezienie tak małej uliczki, i to z dala od głównej drogi dojazdowej,
z pewnością nastręczy trudności osobom przyjezdnym. Myślę, że radny Piotr
Dziembowski powinien zająć się poważniejszymi sprawami, a nie stwarzaniem
sztucznych problemów.
Mały plus należy się za to kierownikowi referatu planowania
Remigiuszowi Hemmerlingowi. Referat nieśmiało stara się wprowadzać porządek
w nazewnictwie. Temat dotyczy projektu uchwały dla ul. Przyjemnej (w BiP-ie ul. Ziemska) w Palędziu. Przy okazji nadania tej nazwy zmieniona zostanie nazwa
odnogi ul. Pięknej na ul. Przyjemną. Zdecydowano się na ten krok, mimo, iż
będzie się to wiązało ze zmianą adresów zlokalizowanych tam nieruchomości.
Na posiedzeniu Komisji Wspólnej
omawiano również projekt uchwały o
przejęciu zadań od powiatu poznańskiego, polegających na budowie chodnika przy
ul. Bukowskiej w Dopiewie, na odcinku od ul. Północnej do ul. Wiśniowej.
Jest to odcinek drogi powiatowej, przylegający od północy do kompleksu leśnego.
Przyznam się, że ta inwestycja budzi we mnie mieszane uczucia i to z dwóch powodów.
Przede wszystkim należy zauważyć,
że na terenie Gminy jest wiele odcinków
dróg, przy których budowa chodnika lub ścieżki rowerowej jest znacznie
istotniejsza dla bezpieczeństwa użytkowników, niż w/w ul. Bukowska w Dopiewie.
Ruch na tej drodze jest stosunkowo niewielki, a ruch pieszych praktycznie nie
istnieje. Z pewnością bardziej oczekiwana byłaby budowa chodnika na ul.
Majcherka w Dopiewie - w kierunku cmentarza, chodnik na ul. Leśnej w Palędziu,
ścieżka rowerowa z Palędzia do Gołusek czy chodnik na ul. Leśnej w Dąbrowie.
Dlaczego wybrano właśnie tą inwestycję? – dzisiaj nie potrafię odpowiedzieć.
Drugi problem, to taki, że po raz kolejny zdecydowano się na budowę
chodnika, a nie ścieżki pieszo-rowerowej. Jak już wspomniałam powyżej, ruch
pieszych na tym odcinku drogi praktycznie nie istnieje. Często z niego
korzystam i w zasadzie jestem jedynym pieszym użytkownikiem. Mieszkańcy ul.
Wiśniowej raczej rzadko chodzą pieszo do Dopiewa. Okoliczni mieszkańcy wolą
spacery po lesie niż wędrówkę wzdłuż ul. Bukowskiej. Za to ruch rowerowy jest całkiem spory – wiele osób jeździ tą drogą do
Żarnowca, czasem również do Zborowa, szczególnie wiosną, latem i jesienią. Budowa
chodnika tym bardziej mija się z celem, że na odcinku ul. Bukowskiej, od ul.
Młyńskiej do ul. Północnej - istnieje ścieżka pieszo-rowerowa. I jedynie budowa drogi dostępnej również dla rowerów,
ma sens.
Jeżeli budowa chodnika jest
ukłonem w moją stronę, to naprawdę dziękuję. Oczywiście przyjemniej byłoby
korzystać z chodnika niż z nieutwardzonego pobocza jezdni, jednak w Gminie są
ważniejsze potrzeby. A budowa chodnika o długości 750 m z pewnością będzie
sporo kosztować. O jego utrzymaniu, np. odśnieżaniu, już nie wspomnę.
Jeszcze raz wrócę do projektu planu zagospodarowania
przestrzennego w Trzcielinie, który został omówiony przeze mnie 12 września
br. – link.
Zaskakujące dla mnie było stanowisko przedstawiciela Urzędu, ale i Radnych.
Kierownik referatu planowania Remigiusz Hemmerling nieśmiało zasugerował, że wyznaczony w Studium, a objęty projektem
uchwały, teren przewidziany pod zabudowę mieszkaniową rezydencjalną, może
zostać zamieniony z powrotem na grunty rolne. Nie spowodowało to jednak
reakcji Radnych – należy domniemać, że nie są tym zainteresowani albo nie
bardzo wiedzą, o co chodzi. Jeżeli Studium zostanie uchwalone przed uchwaleniem
w/w planu, wraz ze zmianą terenu zabudowy z powrotem na grunty rolne, Gminie
nie grożą roszczenia odszkodowawcze. Ponieważ jednak nie do końca jestem
przekonana o prawdziwych intencjach włodarzy - uważam, że z podjęciem planu należy zaczekać do uchwalenia zmian w Studium Gminy.
Wówczas uzyskam pewność: czy ze strony Urzędu były to tylko deklaracje bez
pokrycia, czy może jednak Gmina rzeczywiście ma zamiar ograniczyć zasięg
terenów budowlanych.
Niestety tylko 3 Radnych miało
wątpliwości co do podjęcia uchwały – Ryszard Pawelec, Tadeusz Bartkowiak i
Walenty Moskalik wstrzymali się od głosu.
Z przykrością muszę stwierdzić,
że sprawy obywateli są przez władze
Gminy, z żelazną konsekwencją, totalnie lekceważone. Na posiedzeniu Komisji
omawiano projekt uchwały, dotyczący skargi na wójta oraz wezwanie do usunięcia
naruszenia prawa.
W pierwszej sprawie materiały
rozdawane były Radnym w trakcie omawiania tematu przez przewodniczącą Komisji
Rewizyjnej, natomiast w drugiej Radni nie otrzymali żadnej dokumentacji. W tej
sytuacji jeden z Radnych zadał uzasadnione
pytanie, jak Rada ma zająć stanowisko, nie znając w ogóle tematu. Sytuację
próbował ratować przewodniczący Leszek
Nowaczyk twierdząc, że materiały zostały Radnym wysłane pocztą mailową –
jak wiadomo, część z nich nie korzysta z takich udogodnień technicznych. Myślę
jednak, że był to blef ze strony Przewodniczącego, ze względu na udział w
posiedzeniu osób z zewnątrz.
Zgodnie z oczekiwaniem, Radni w żaden sposób nie próbowali odnieść się
do skargi ani do wezwania usunięcia naruszenia prawa - zgodnie uznając je
za bezzasadne. Potwierdza to tym samym tezę, że domaganie się przestrzegania
przez Gminę konstytucyjnych praw obywatelskich - to walka z wiatrakami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz