Kolejny, coroczny festyn gminny
za nami. Chciałoby się choć raz podsumować imprezę pozytywnie, ale mam z tym
jak zwykle problemy. Powodem jest brak
profesjonalizmu w jej przygotowaniu. DGD organizują osoby, które nie bardzo
wiedzą, jak się do tego zabrać. Odnoszę wrażenie, że ich wiedza zatrzymała się
na latach 80-tych ub. wieku, gdy wystarczyło nazwisko wykonawcy, hasło
„koncert” i karuzela dla dzieci, a na imprezie pojawiały się tłumy. Jeżeli
jednak ktoś myśli, że całkowicie neguję sens organizacji festynów, to będzie
zawiedziony.
Moim skromnym zdaniem, oprócz zaspokajania codziennych
przyziemnych potrzeb dla ciała, gmina winna również dawać coś dla ducha.
W
gminie Dopiewo nie do końca się to jednak udaje. Zamiast wyciągać wnioski z lat
poprzednich, powiela się te same błędy, które w tym roku zostały jeszcze
zwielokrotnione. Spowodowane jest to zapewne zbliżającymi się wyborami i chęcią
przypodobania się wyborcom za wszelką cenę.
Odnoszę wrażenie, że organizator festynu ewidentnie poszedł na
łatwiznę. Zaprosić kilku znanych wykonawców, zamówić wesołe miasteczko i
sprawa załatwiona. Pomijając występy na głównej scenie, festyn przeznaczony był
prawie wyłącznie dla dzieci w wieku do 10 lat – wesołe miasteczko. Brak
jakichkolwiek atrakcji dla młodzieży i osób starszych. Nie ma więc co się
dziwić, że w ciągu dnia panowały pustki (mimo iż festyny zaczynały się ok.
godz. 15.00), masowy udział mieszkańców miał miejsce dopiero po godz. 20.00.
Kolejna sprawa, to wspomniany w
tytule, przerost formy nad treścią. Zamiast zaprosić jednego znanego wykonawcę,
i na nim skupić całą uwagę, zaprasza się kilku, z których część występuje
prawie wyłącznie dla siebie. Ubiegłoroczny występ Wojciecha Gąsowskiego,
któremu przyglądała się garstka widzów, powinien dać do myślenia organizatorom.
Jak się okazuje, nie wyciągnięto żadnych wniosków. O ile występowi Skaldów
przysłuchiwało się nieco więcej osób, to koncert Mr.Zoob był już całkowitą
porażką. A niestety, zaproszonym
artystom trzeba zapłacić.
Przy okazji zadaję sobie
retoryczne pytanie. Dlaczego np. koncert zespołu Metallica jest w stanie
przyciągnąć 100 tys. widzów (z których każdy musi zapłacić co najmniej 200 zł
za bilet), a występ rodzimego wykonawcy gromadzi 1-1,5 tys. widzów (i to pod
warunkiem, że wstęp jest darmowy)? Czyżbyśmy byli tak zapatrzeni w kulturę
zachodnią? Chyba jednak nie. Zachodni wykonawcy kosztują znacznie więcej, ale w
zamian oferują produkt na najwyższym poziomie. Naszym „artystom” wydaje się, że
wystarczy pobrzękać i coś zanucić, aby porwać słuchaczy. Dla porównania
fragment występu zespołu Metallica - link
oraz Sylwii Grzeszczak - link.
Może jest to porównanie trochę nietrafione, jednak nawet w przypadku wykonawców
z niższej półki różnica jest kolosalna. Wiem, że jest to ocena bardzo
subiektywna, ale na inną nie potrafię się zdobyć.
Następny problem to brak informacji nt szczegółowego programu
festynu. Ukazał się on, co prawda na stronie internetowej Gminy, zabrakło go
jednak w najnowszym wydaniu Czasu Dopiewa – mimo, iż numer ukazał się zaledwie
7 dni przed festynem. Odnoszę wrażenie, że redakcja gazety tak spieszyła się z
jej wydaniem, iż zapomniała umieścić program imprezy.
Podobnie było z informacją o zorganizowaniu publicznego dojazdu
autobusem do Żarnowca w niedzielę 22 czerwca – ukazała się ona dopiero 18
czerwca i to wyłącznie na stronie internetowej. Brak informacji w prasie i na plakatach (przede wszystkim na
przystankach) spowodował, że autobus do Żarnowca jeździł prawie pusty – a za
kursy również trzeba zapłacić. Ponadto, kursy autobusów powinny rozpoczynać się
co najmniej w Dąbrówce, a nie w Dopiewie.
Dobrym pomysłem, w moim przekonaniu, jest organizacja „Biesiady Wianki”. Jest to impreza skierowana
przede wszystkim do starszych mieszkańców Gminy, m.in. pensjonariuszy ośrodka w
Lisówkach, którzy raczej nie narzekają na nadmiar rozrywek. Jednak moje
zastrzeżenia budzi lokalizacja imprezy w Żarnowcu. Wydaje się, że chodzi przede
wszystkim o udowodnienie, że budowa wiaty biesiadnej w tym miejscu była
uzasadniona. Wójt Zofia Dobrowolska
próbowała przekonać w swoim wystąpieniu na rozpoczęciu biesiady, że wiata w
Żarnowcu jest wręcz oblegana. Kilkakrotne moje wizyty, i to w okresie
wiosenno-letnim w dniach wolnych od pracy, nie potwierdzają opinii Wójta.
Wczorajsza impreza udowodniła, że nie był to najszczęśliwszy wybór. Wystarczyło
kilkadziesiąt samochodów osobowych, aby prawie całkowicie zablokować drogę
dojazdową do Żarnowca. Z pewnością plaża w Zborowie byłaby lepszym miejscem na taką
imprezę, oczywiście pod warunkiem, że to tam zbudowano by wiatę biesiadną. Więcej
miejsc do parkowania, więcej miejsca dla uczestników imprezy. Również większy
wybór sposobu relaksu i wypoczynku – w Żarnowcu raczej trudno znaleźć miejsce
do plażowania.
Następna sprawa to koszty związane z organizacją festynu.
Gminna plotka niesie, że będą one gigantyczne. Z niepotwierdzonych informacji
wynika, że tylko Gminna Biblioteka Publiczna zapłaci za festyn ok. 200 tys.
złotych. Wśród organizatorów są również Urząd Gminy, ZUK Dopiewo oraz GOSiR
Dopiewo, których trudno uznać za sponsorów, ponieważ dysponują środkami
publicznymi. Jedynym prawdziwym sponsorem jest Bank Zachodni-WBK, i to nie
cały, a tylko oddział w Skórzewie. Przypuszczam, że w związku z tym jego udział
w sponsorowaniu imprezy był symboliczny. Uważam, że Rada Gminy powinna wyegzekwować od Wójta
informację nt całkowitego kosztu festynu.
Minione Dni Gminy Dopiewo
nasunęły mi kilka refleksji.
Pierwsza to czas trwania imprezy. Uważam, że ograniczenie festynu do 2 dni,
jest jak najbardziej uzasadnione. Pierwszy dzień to masowa impreza dla
wszystkich, dzień drugi to skromniejsza dla starszego pokolenia. Trzeba
pamiętać, że wszyscy kiedyś się zestarzejemy i będziemy oczekiwać choćby
najmniejszego gestu pamięci ze strony młodszych mieszkańców.
Druga sprawa to ograniczenie liczby wykonawców przy
równoczesnym zapewnieniu atrakcji i rozrywki dla wszystkich grup wiekowych.
Należy ograniczyć się do jednego znanego artysty, można mu zapłacić więcej, ale
też więcej od niego oczekiwać. Należy również zorganizować konkursy czy zawody
dla osób dorosłych, aby festyn nie ograniczał się wyłącznie do udziału
mieszkańców z małymi dziećmi – tylko wesołe miasteczko zapewniało wystarczającą
ilość atrakcji dla maluchów.
Kolejny temat to brak możliwości
darmowej konsumpcji, np. skosztowania lokalnych wypieków czy napojów – nawet
piwa. Możliwość darmowego spróbowania ciasta, kiełbasy z grilla czy innych
produktów z pewnością zachęciłaby wiele osób do udziału w imprezie. Dla
lokalnych producentów mogłaby to być dodatkowa reklama. Wieść gminna niesie, że
w ubiegłym roku w czasie jednego z festynów funkcjonował namiot z poczęstunkiem,
wstęp jednak miały tylko wybrane osoby. Podobno niektórzy wychodzili stamtąd
marynarskim krokiem. Niewykluczone, że i w tym roku miała miejsce podobna
sytuacja.
Następna sprawa to lokalizacja festynu. Moim zdaniem
Dopiewo, jako miejsce organizacji imprezy, coraz mniej się do tego nadaje. Pod
względem liczby mieszkańców od pewnego czasu dominuje część Gminy obejmująca
Dąbrówkę, Palędzie i Skórzewo. Uważam, że organizacja festynu w jednej z w/w
miejscowości zapewniłaby znacznie większą frekwencję. W Dopiewie problemem
staje się brak miejsc do parkowania. Jak już wspomniałam w artykule z 21
czerwca br., w czasie koncertu Sylwii Grzeszczak wszystkie ulice w Dopiewie, w
promieniu kilkuset metrów, były szczelnie zapełnione parkującymi pojazdami.
Wielu kierowców krążyło po Dopiewie, bezradnie szukając wolnego miejsca.
Również służby porządkowe nie do końca wywiązały się ze swoich obowiązków, np.
parking przy boisku Orlik na ul. Bukowskiej był prawie pusty.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby przygotowanie
komunikacji publicznej. Co prawda zorganizowano dodatkowe kursy autobusów (do
Poznania i Żarnowca), jednak informacja o tym była niewystarczająca. Nie
poinformowano również, że przejazdy w czasie festynów będą darmowe i z tego
powodu zapewne wiele osób wybrało własny środek lokomocji.
Niezrozumiałe jest dla mnie wyłączenie z użytkowania na czas festynu
terenu przy ul. Wyzwolenia i Łąkowej - po wyburzonych oborach w sąsiedztwie
siedziby ZUK i targowiska. Czyżby władze Gminy obawiały się zadeptania
trawnika? Teren można było wykorzystać na tymczasowy parking albo ustawienie
dodatkowych obiektów związanych z festynem, np. namiotów (w których
organizowano by konkursy i zawody dla starszych mieszkańców), lub dodatkowych
stoisk. Jak wiadomo, jedynym nieprzewidywalnym elementem tego typu imprez jest pogoda – w tym roku nie do końca była
sprzyjająca. Dlatego też organizatorzy powinni przygotować się na wariant
pesymistyczny. Przypuszczam, że niepewna aura odstraszyła wiele osób od udziału
w festynie.
Ostatnią i najważniejszą sprawą
to sponsoring imprezy. Wiele gmin,
organizując festyn dla mieszkańców, zaczyna od szukania sponsorów. Nie będę
podawać przykładów, żeby nie robić darmowej reklamy, ale nawet samorządy, na co
dzień kiepsko radzące sobie z kierowaniem gminą, potrafią ściągnąć kilkudziesięciu
sponsorów. Wydanie 1000-2000 złotych, nawet dla niewielkiej firmy z terenu
Gminy nie jest kwotą astronomiczną, tym bardziej, jeżeli może to sobie wliczyć
w koszty działalności. Niektórzy z lokalnych przedsiębiorców uważają, że mają "duszę społecznika", więc tym bardziej powinni poczuwać się do działania na rzecz
mieszkańców. Sukcesem byłoby, gdyby chociaż połowę kosztów udało się pokryć z
darowizn.
Podsumowując należy stwierdzić,
że w Urzędzie Gminy brak osoby, która
potrafiłaby profesjonalnie zorganizować tak dużą imprezę. Nie moją rolą
oceniać, czy wynika to z braku kadr (w to raczej należy wątpić), czasu (ten
czynnik również jest mało prawdopodobny), profesjonalizmu czy może zwykłego
lenistwa. W każdym razie efekty są
niewspółmiernie niskie do nakładów finansowych. Obawiam się, że tegoroczne
Dni Gminy Dopiewa raczej nie pomogą Zofii Dobrowolskiej w pozyskaniu głosów
wyborców. Jeszcze kilkanaście lat temu zapałem można było zastąpić
amatorszczyznę. W tej chwili organizacja imprez masowych wymaga profesjonalizmu
i dlatego uważam, że należy ją zlecać specjalistycznym podmiotom.
Najważniejszy gminny festyn, jakim niewątpliwie są Dni Gminy
Dopiewo, powinien przyciągnąć wszystkich mieszkańców, również tych najmniej
uposażonych, dla których jest to jedna z niewielu dostępnych rozrywek. Z
drugiej strony nie musi być imprezą charytatywną, która zmusza władze
samorządowe do zadłużania się lub rezygnacji z priorytetowych inwestycji.
P.S. Niestety, mimo
najszczerszych chęci, nie udało mi się znaleźć tylu pozytywów omówionej wyżej
imprezy, aby przeważyły nad opiniami negatywnymi.
Wystarczy jeden dzień zrobić w Dąbrówce lub Skórzewie. Wtedy jest sens dwu-trzydniowych imprez. Zgadzam się, że za dużo "atrakcji" w formie płatnych zespołów po kilka-kilkadziesiąt tysięcy za zespół, a za mało atrakcji, w której mogli uczestniczyć mieszkańcy (np. przeciąganie liny).
OdpowiedzUsuńZofia Dobrowolska na pożegnanie zrobiła imprezę z cyklu "zastaw się, a postaw się". O najmłodszych nikt nie pomyślał. Atrakcja za kilkanaście złotych, to chyba efekt otwierania przez Zofię Dobrowolską parku dziecięcego w Skórzewie. Za mojego dzieciństwa mówiło się "ceny jak na Batorym".
P.S. Strona informacyjna całej imprezy to dalszy ciąg cyklu promocji "Mądry jak Mendrala po szkodzie". Dlatego mizerny udział wschodniej części gminy, co było słychać po nawoływaniu konferansjerów do tłumu.
Nieco rozpędziłam się z tym brakiem atrakcji na Dniach Gminy Dopiewo, muszę więc częściowo zwrócić honor organizatorom. Bo trochę atrakcji było (nawet przeciąganie liny), dominowały jednak pokazy, powodując, że udział mieszkańców ograniczał się do biernego uczestnictwa. Brakowało rozrywek, które zmuszałyby uczestników festynu do czynnego udziału i większego wysiłku na świeżym powietrzu. Jedzenie pączków na czas jest mało edukacyjne – propaguje obżarstwo. Jest to rozrywka typowo amerykańska – a jak wygląda duża część obywateli USA, każdy wie. Lepiej było poczęstować pączkami mieszkańców. Szachy czy warcaby to rozrywka dobra w domu lub świetlicy wiejskiej, a nie na świeżym powietrzu.
OdpowiedzUsuńW Więckowicach funkcjonuje klub łuczniczy Grot – można było umożliwić mieszkańcom strzelanie z łuku. Byłaby to również promocja Klubu. Strzelanie z wiatrówki, kręgle, minigolf czy urządzenia sprawnościowe lub siłowe – tego typu rozrywki należałoby oczekiwać na festynie wiejskim.
Najważniejsze jednak to odpowiednia reklama festynu, a tego zabrakło. Program przygotowywano z pewnością od wielu miesięcy, jednak mieszkańcy informowani byli wyłącznie o występach Sylwii Grzeszczak i Małgorzaty Ostrowskiej i na to głównie się nastawili.
Być może niektórzy stwierdzą, że znowu się czepiam, uważam jednak iż nakład środków na organizację festynu jest niewspółmiernie wysoki do efektów.
Obserwatorka I (Pierwsza)