sobota, 13 czerwca 2015

Dopiewskie smaczki (37) – kuriozalne przepisy na placu zabaw w Dopiewie, nowe metody naboru pracowników Urzędu Gminy


Na początek sprawa nowego placu zabaw, przy zespole szkolnym im. Jana Brzechwy w Dopiewie na ul. Bukowskiej. Plac ten uruchomiony został na przełomie października i listopada 2014 r. i pierwotnie, zgodnie z wolą dyrektorki zespołu szkolno-przedszkolnego Violetty Czerniak, miał służyć wyłącznie na potrzeby przedszkola. Od początku rozwiązanie to mi się nie podobało, jak również mieszkańcom Dopiewa – pierwszy mój wpis na ten temat pochodzi z 14 grudnia 2014 r. – link.
Po przeszło półrocznym oczekiwaniu okazało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby plac udostępnić wszystkim mieszkańcom. Jednak sposób, w jaki to zrealizowano, woła o pomstę do nieba. Zastanawia mnie, czy w gminie Dopiewo ktokolwiek z włodarzy zauważył, że mimo wszystko w naszym kraju obowiązują jakieś przepisy.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to brak regulaminu, określającego sposób korzystania z placu zabaw. Uchwalenie regulaminu jest obowiązkiem rady gminy, wynikającym z art. 40 ust. 2 pkt 4 ustawy o samorządzie gminnym. Regulamin powinien określać zasady korzystania z placu przez jego użytkowników. Jeżeli dojdzie na terenie placu do nieszczęśliwego wypadku, pierwsze czym zainteresuje się prokurator, to faktem - czy został zatwierdzony i umieszczony w widocznym miejscu regulamin?
Zamiast tego umieszczono przy wejściu na teren placu kilka zakazów, które nie mają żadnej mocy prawnej. Zupełnie zbędny jest zapis informujący o zakazie palenia papierosów. Ograniczenie takie wynika bezpośrednio z art. 5 ust. 1 pkt 1 ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu. Idąc tym tokiem myślenia, zarządca placu powinien umieścić również informację o zakazie spożywania alkoholu oraz używania dopalaczy i narkotyków.
Kolejna sprawa to tabliczka, informująca o zakazie wstępu dla osób nieuprawnionych. Nie zdefiniowano jednak, kogo można zaliczyć do osób, mających zakaz wstępu na plac zabaw. Jakie kryteria będą stosowane, przy ocenie osób zamierzających wejść na jego teren? Czyżby Gmina miała zamiar wydawać przepustki lub identyfikatory, umożliwiające korzystanie z placu zabaw?

Intryguje mnie również problem, jakimi przesłankami kierowano się przy ustalaniu godzin otwarcia placu dla mieszkańców. Zgodnie z informacją, plac jest czynny wyłącznie od poniedziałku do piątku, w godzinach od 6:30 do 20:00. A co mają zrobić rodzice, którzy cały tydzień pracują i tylko w czasie weekendów mają więcej czasu dla dzieci?
Podsumowując ten wątek, po raz kolejny potwierdza się moje przekonanie, że władze Gminy, jak i pracownicy samorządowi stwarzają jedynie pozory pracy. Większość spraw załatwia się na odczepne, aby tylko pokazać mieszkańcom, że coś się dzieje. W oczy rzuca się ewidentny brak osób kompetentnych i sumiennie wywiązujących się z obowiązków. Jeżeli właściwe przygotowanie do użytkowania placu zabaw, nastręcza tyle trudności - to strach się bać, co będzie w przypadku poważniejszych inwestycji.

P.S. Małe sprostowanie. Okazuje się, że administrator placu zabaw umieścił na terenie obiektu coś w rodzaju regulaminu. Nie ma on jednak mocy prawnej, ponieważ nie został zatwierdzony przez organ upoważniony do stanowienia takich przepisów. Regulamin sprawia wrażenie zbioru zasad, pisanych na kolanie. Co więcej, właściciel obiektu sam siebie zwolnił z odpowiedzialności za ewentualne wypadki, przerzucając ją na użytkowników. W moim przekonaniu nie można żądać od użytkowników placu stosowania się do zasad określonych w tzw. "regulaminie", ponieważ nie stanowią one prawa lokalnego.

Drugi temat to ogłoszenie przez UG Dopiewo naboru na stanowisko inspektora ds. planowania przestrzennego - link. Na podstawie analizy zakresu zadań, określonych dla tego stanowiska, bez trudu można się zorientować, że jest ono przeznaczone wyłącznie dla osoby posiadającej uprawnienia, wynikające z ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (art. 5, art. 50 ust. 2, art. 60 ust. 4 upzp). Ponadto, jeżeli osoba ta ma realizować wszystkie wymienione zadania, to potrzebny jest nie tyle człowiek-orkiestra ale człowiek-filharmonia. Zakres obowiązków obejmuje nie tylko zadania, wykonywane przez urzędników, ale wszystkie zadania, realizowane dotychczas przez biura planistyczne. Do tej pory pracownie projektowe (planistyczne, urbanistyczne czy architektoniczne, których pracownicy posiadali odpowiednie uprawnienia projektowe), przygotowywały projekty decyzji o warunkach zabudowy, decyzji lokalizacji inwestycji celu publicznego, planów zagospodarowania przestrzennego, studium gminy. Pracownie te przygotowywały również prognozy oddziaływania na środowisko ustaleń planu, skutków finansowych uchwalenia planu oraz analizy urbanistyczno-architektonicznych.
Z kolei pracownicy UG prowadzili postępowania administracyjne, związane z wydaniem w/w dokumentów. Jeżeli do tego dodamy procedury, związane z naliczaniem opłaty adiacenckiej i planistycznej oraz egzekwowanie należności, to można śmiało powiedzieć, że jest to stanowisko dla kilku etatów.
Nie ma fizycznej możliwości, aby jedna osoba była w stanie należycie wywiązać się z tych obowiązków. W związku z tym zastanawiam się, po co ten nabór został zorganizowany? W Urzędzie raczej żaden z pracowników nie posiada wymaganych uprawnień. Z kolei z zewnątrz, żadna osoba orientująca się w problematyce (a tylko taka ma szansę otrzymać pracę) nie podejmie się tak karkołomnego zadania.

Nie wydaje mi się, aby Wójt zamierzał zwolnić osoby, dotychczas wykonujące obowiązki wymienione w ogłoszeniu o naborze. Można odnieść wrażenie, że stanowisko szykowane jest dla kolejnego krewnego lub znajomego królika i chodzi wyłącznie o zachowanie pozorów. Wiadomo, że nowy pracownik nie będzie całej tej plejady zadań realizował, bo fizycznie nie będzie w stanie – no chyba, że będzie pracował po godzinach na 2 etaty. Zapewne przygotowywanie projektów decyzji, planów czy studium w dalszym ciągu będzie zlecane podmiotom zewnętrznym. A dotychczasowi urzędnicy w dalszym ciągu będą realizować swój zakres obowiązków. Natomiast inspektor ds. planowania przestrzennego będzie sprawiał dobre wrażenie. Zadania prawdopodobnie będą w dalszym ciągu, zlecane podmiotom zewnętrznym a zadaniem urzędnika będzie firmowanie dokumentów swoim podpisem. Co prawda radny Sławomir Kurpiewski w okresie przedwyborczym (już o tym wcześniej wspominałam) mówił, że „Nowy wójt potrzebuje grupy dużej klasy specjalistów, by wszystko rozwiązać z korzyścią dla gminy”. Dlatego czekam i myślę, że wszystko się wyjaśni, gdy poznamy nazwisko nowego pracownika.

Podsumowując, odnoszę wrażenie, że sytuacja w UG Dopiewo coraz bardziej wraca do normy, czyli do tego, z czym mieliśmy do czynienia w czasie kadencji Zofii Dobrowolskiej. Coraz większa liczba pracowników - dublowanie lub zmniejszanie zakresu obowiązków i do tego należy dodać, systematyczny wzrost wydatków bieżących na utrzymanie administracji.

Obserwatorka I (Pierwsza)

4 komentarze:

  1. "Ponadto, jeżeli osoba ta ma realizować wszystkie wymienione zadania, to potrzebny jest nie tyle człowiek-orkiestra ale człowiek-filharmonia."
    No faktycznie w główkach się poprzewacało. Tóż tych wymogów nie spełnia
    nawet Prezes ZUK Mosina. :)
    Poprzednia Wójt i 15 radnych nie wiedziało, że po odrzuceniu uwagi przez Wójta i Radnych ta musi byc odrzucona. Może wiedzieli, ale dorabiali?
    Obecny Wójt i 21 radnych nie mają bladego pojęcia o tym, że plan musi byc
    zgodny ze Studium. Może wiedzą, ale dorabiają?
    W tej chwili większośc sporządzanych dokumentów sporządzana jest na zewnątrz i myślenie jest oddane w outsorcing.
    Jeśli w UG Dopiewo pojawiłaby się gwiazda spełniająca te wszystkie wymagania, to szybko popadłaby we frustrację. W jaki sposób miałaby wytłumaczyc Wójtowi i radnym, że jeśli Studium przewiduje 50% powierzchni
    zabudowy dla przemysłu i usług, to 70% to trochę za dużo. Na nic tłumaczenia jeśli szef w/w ZUK-u stwierdzi, że 70<50.
    Może będzie aplikował wesela nad stawem, który w przeszłości dbał by były
    Wójt nie tracił na zagospodarowaniu przestrzennym?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodatkowa informacja dla osób, które przeczytały artykuł przed moją korektą.
    P.S. Małe sprostowanie. Okazuje się, że administrator placu zabaw umieścił na terenie obiektu coś w rodzaju regulaminu. Nie ma on jednak mocy prawnej, ponieważ nie został zatwierdzony przez organ upoważniony do stanowienia takich przepisów. Regulamin sprawia wrażenie zbioru zasad, pisanych na kolanie. Co więcej, właściciel obiektu sam siebie zwolnił z odpowiedzialności za ewentualne wypadki, przerzucając ją na użytkowników. W moim przekonaniu nie można żądać od użytkowników placu stosowania się do zasad określonych w tzw. "regulaminie", ponieważ nie stanowią one prawa lokalnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dyskutowaliśmy już o regulaminach obiektów sportowych. Chyba nic w tej sferze się nie zmieniło i żadnych regulaminów nadal nie ma.
    Obecna Rada celuje jedynie w skracaniu sesji i zeszła już do 45 minut.
    Mimo, że lobby sportowe jest nadreprezentowane nie przejawia żadnych inicjatyw w tym kierunku. Gminne obiekty są oddawane w użytkowanie lokalnym kacykom i oni są regulaminami. Zwłaszcza prezesom klubów zasiadającym w Radzie takie regulaminy są chyba nie na rękę.
    Mają za friko obiekty za które koszty ponosi gmina i mogą dzięki brakowi
    uregulowań jednoosobow dzielic i rządzic. Jestem ciekaw jak będzie z ogólnodostępnością np. budowanego boiska wielofunkcyjnego w Konarzewie. Czy będzie na nim obowiązywał regulamin galwanizerni?
    Przykład regulaminu ustanowionego uchwałą Rady Gminy:
    http://edzienniki.duw.pl/duw/WDU_D/2014/4319/akt.pdf

    OdpowiedzUsuń
  4. W naszej polskiej, nie tylko dopiewskiej rzeczywistości, tak długo nic się nie robi, dopóki nie dojdzie do wypadku. A naszemu wymiarowi sprawiedliwości nie chodzi o ukaranie winnych, tylko znalezienie kozła ofiarnego. Przykładem mogą być niestrzeżone przejazdy kolejowe, na których od czasu do czasu dochodzi do wypadków. Wówczas pierwszym działaniem prokuratury jest sprawdzenie, czy przejazd był prawidłowo oznakowany. I nie ma tu znaczenia, że do wypadków dochodzi zazwyczaj z winy kierowców. Jeśli jest okazja, żeby kogoś oskarżyć o zaniedbanie, zwłaszcza jeśli sprawca wypadku nie żyje, to organy ścigania z pewnością z tego skorzystają. Podobnie jest w innych dziedzinach. Dwa lata temu pisałam o śmiertelnym wypadku podczas biegu masowego w Warszawie - http://blogdopiewo.blogspot.com/2013/10/biegi-dugodystansowe-po-zdrowie-czy.html . Tam również za wszelką cenę próbowano znaleźć kozła ofiarnego, w czym prokuraturze intensywnie pomagały media publiczne. Zastanawia mnie, czy nasze władze będą czekały, aż dojdzie do wypadku i wtedy wskaże się jakiegoś winnego z najniższego szczebla pracowników samorządowych? Czy może podejmą działania uprzedzające? Ilość obiektów sportowo-rekreacyjnych, podobnie jak liczba mieszkańców, systematycznie wzrasta. Tym samym wzrasta prawdopodobieństwo nieszczęśliwego wypadku. Obiekty publiczne, a takim z pewnością jest plac zabaw, powinny być ubezpieczone. Aby jednak obiekt ubezpieczyć spełnione muszą być wymogi techniczne i prawne. W innym przypadku odszkodowanie wypłacane będzie z budżetu Gminy. I z pewnością nie pomoże tu zapis w pseudo regulaminie, że "właściciel nie odpowiada za wypadki".

    OdpowiedzUsuń