wtorek, 30 czerwca 2015

Komisja Rewizyjna Rady Gminy Dopiewo 29 czerwca 2015 r. – spektakl buty i arogancji?


Wczorajsze posiedzenie Komisji Rewizyjnej, na której rozpatrywano protest wyborczy, dotyczący wyborów sołeckich w Dopiewie, do złudzenia przypominał starannie przygotowany i wyreżyserowany spektakl. Zamiast merytorycznej dyskusji nad zarzutami odbył się sąd kapturowy, na którym osobę składającą protest oskarżono, osądzono i wykonano wyrok. Szopka, bo inaczej tego spektaklu nie można nazwać, do złudzenia przypominał procesy z czasów stalinowskich. Co ciekawe, nie pojawili się główni animatorzy życia publicznego, tj. wójt Adrian Napierała i przewodniczący Leszek Nowaczyk.

Trzeba przyznać, że Radni, jako organizatorzy posiedzenia, dobrze przygotowali się do zadania - niestety w najgorszym rozumieniu tego słowa. Na posiedzenie zaproszono wszystkich członków komisji skrutacyjnej zebrania sołeckiego w Dopiewie z 20 marca 2015 r. Do tego w posiedzeniu wzięli udział zastępca wójta Paweł Przepióra, radca prawny Michał Kublicki, pracownica Urzędu Gminy Justyna Bartkowiak, sołtys/radny Dopiewa Tadeusz Bartkowiak oraz członkowie Komisji Rewizyjnej: Anna Kwaśnik, Mariola Nowak, Przemysław Kopystecki i Sławomir Kurpiewski.

W tym zestawie, samotnie występująca skarżąca nie miała najmniejszych szans, aby jej głos przebił się do świadomości uczestników posiedzenia. Posiedzenie nie miało nic wspólnego z merytoryczną dyskusją, bardziej przypominało zbiorową nagonkę.
Trzeba przyznać, że coraz lepiej ze swojej roli „wywiązuje się” radna Anna Kwaśnik, niestety w negatywnym znaczeniu – mieszkańcom Więckowic należy „pogratulować” wyboru. Jako Przewodnicząca Komisji Rewizyjnej była odpowiedzialna za przebieg spotkania. Zupełnie nie panowała, a w moim odczuciu, nie chciała panować nad przebiegiem posiedzenia, pozwalając na coraz ostrzejsze i bezzasadne ataki na skarżącą, która w pewnym momencie od członka komisji skrutacyjnej usłyszała, że ma się wyprowadzić, bo szkaluje dobre imię Dopiewa.

Przewodnicząca Anna Kwaśnik, po rozpoczęciu posiedzenia i wprowadzeniu uczestników w tematykę, powinna w pierwszej kolejności udzielić głosu skarżącej – takie zasady obowiązują w cywilizowanym społeczeństwie. Tym bardziej, że posiedzenie Komisji zwołane zostało ze względu na konieczność rozpatrzenia protestu a skarżąca przygotowała pisemne oświadczenie, w którym uszczegółowiła zarzuty, przedstawione w proteście wyborczym. Tymczasem Przewodnicząca zupełnie zignorowała obecność skarżącej, w pierwszej kolejności dopuszczając do głosu członków komisji skrutacyjnej. Myślę, że było to celowe działanie Anny Kwaśnik, mające na celu wytrącenie skarżącej z równowagi. Metoda ta wpisuje się w dotychczasową praktykę Wójta i Rady Gminy, którzy wszelkimi sposobami próbującą zniechęcić skarżącą do kontynuacji protestu. Odniosłam wrażenie, że członkowie komisji skrutacyjnej przeszli intensywne pranie mózgów i zostali szczegółowo poinstruowani, co mają mówić. Do złudzenia przypominało to sławny najazd opiekunów osób niepełnosprawnych w czasie sesji absolutoryjnej 30 czerwca 2014 r. – link. Czyżby Adrian Napierała korzystał z metod, wypróbowanych przez Zofię Dobrowolską?

W zasadzie większa część posiedzenia poświęcona została jednej sprawie - rzekomemu oczernieniu przez skarżącą członków komisji skrutacyjnej. Na rozpatrzenie merytorycznych zarzutów, dotyczących przebiegu głosowania w czasie wyborów sołeckich, poświęcono minimalną ilość czasu - a popełnione w czasie zebrania sołeckiego uchybienia, uznano za nie znaczące.
Posiedzenie Komisji Rewizyjnej prawie w całości poświęcono na roztrząsanie drobnego błędu, który popełniła skarżąca przy pisaniu protestu. W zasadzie można to bardziej uznać za pomyłkę pisarską. Skarżąca nie jest prawnikiem, nie posiada również doświadczenia w sprawach samorządowych, jak również pisania tego typu pism. Protest wyborczy składała pierwszy raz w życiu. W swoim proteście, w pierwszej wersji, omyłkowo napisała, że Justyna Bartkowiak została wybrana na członka komisji skrutacyjnej. Błąd ten następnie poprawiła, ale tylko w wersji protestu skierowanej do Wójta Gminy – pozostał on w piśmie skierowanym do Rady Gminy. W związku z tym, mając na myśli udział Justyny Bartkowiak w komisji skrutacyjnej, wyraziła swoje obawy co do rzetelności komisji w przeprowadzeniu głosowania oraz wyników wyborów. Justyna Bartkowiak jest nie tylko pracownikiem Urzędu Gminy, ale również pozostaje w relacji rodzinnej z sołtysem/radnym Tadeuszem Bartkowiakiem oraz przewodniczącym Rady Gminy i zarazem przewodniczącym zebrania sołeckiego Leszkiem Nowaczykiem. Tak więc, nie mogła pełnić funkcji męża zaufania – a z relacji skarżącej, jak i uczestników zebrania wynika, że taką rolę pełniła. Jeden z członków komisji skrutacyjnej potwierdził, że Justyna Bartkowiak ani na chwilę nie opuszczała komisji. Skarżąca nie miała na myśli pozostałych członków komisji skrutacyjnej.

Błąd ten jednak został wykorzystany przez Komisję Rewizyjną, i w zasadzie całe posiedzenie dotyczyło tylko tej sprawy. Jedyną osobą, która próbowała podejść merytorycznie do tematu był radny Przemysław Kopystecki. Coraz bardziej zaczyna sprawiać wrażenie, że jest jedynym członkiem Rady Gminy, potrafiącym i chcącym merytorycznie oceniać rozpatrywane sprawy, chociaż w innych sytuacjach przejawia zachowania stadne. Nie ma się co jednak dziwić, jako pracownik ZUK Dopiewo, musi zachować lojalność.

Mogę, chociaż z trudem, zrozumieć zachowanie w czasie posiedzenia członków komisji skrutacyjnej. Przypuszczam, że całą sytuację przedstawiono im jednostronnie i tendencyjnie, iż protest wyborczy jest atakiem na ich uczciwość. Należy jednak ubolewać, że nie próbowali wgłębić się w temat i nie wysłuchali argumentów skarżącej, za wszelką cenę próbując ją zakrzyczeć. Nie tylko oskarżano ją o pomówienia, również próbowano ją na wszelkie sposoby ośmieszać. Kto w pojedynkę próbował polemizować z kilkunastoma przeciwnikami, do tego odpornymi na wszelkie argumenty - ten zrozumie, o czym mówię.
Mogę również zrozumieć radnego Tadeusza Bartkowiaka. Wiele razy udowodnił, że nie kieruje się logiką tylko doraźnymi potrzebami i oczekiwaniami. Zaatakował on skarżącą, że ciągle przywołuje ona jego powiązania rodzinne z Leszkiem Nowaczykiem i Justyną Bartkowiak. Zagroził nawet wystąpieniem z pozwem do sądu. Nie wiem, czy Sołtys/Radny słyszał kiedyś o określeniu relacje rodzinne. Jeśli nie, to proponuję mu zajrzeć do encyklopedii.

Tradycyjnie już z najgorszej strony objawił się radny Sławomir Kurpiewski. Nie dość, że w dalszym ciągu próbuje stosować metodę zakrzyczenia swojego adwersarza, to tym razem posunął się do zastraszania skarżącej. Stwierdził, że jeżeli skarżąca nie przestanie protestować, to może skończyć w sądzie jako pozwana. Posłużył się tu przykładem paszkwilu, dotyczącego jego osoby, kolportowanego przed wyborami samorządowymi, którego autora pozwał do sądu. Wydaje mi się, że Sławomir Kurpiewski ma zaległości w zakresie gramatyki języka polskiego i nie odróżnia trybu przypuszczającego od orzekającego. Zanim zacznie grozić skarżącej, niech najpierw porówna tekst protestu wyborczego z tekstem ulotki na swój temat - bo to, co powiedział w czasie komisji, skarżąca może potraktować, jako groźbę karalną.
Za to główne zarzuty, przedstawione w proteście wyborczym, takie jak relacje rodzinne osób prowadzących i nadzorujących zebranie, nie sprawdzenie urny przed głosowaniem, liczenie głosów poza za salą - zostały potraktowane przez Sławomira Kurpiewskiego, jako nic nie znaczące uchybienia, które nie miały wpływu na wynik wyborów.
Proponuję, aby radny Sławomir Kurpiewski, zamiast atakować mieszkańców, przez których w końcu został wybrany, zajął się sprawami, za które ponosi odpowiedzialność. Coraz powszechniejsza jest opinia, że za obecną zapaść w oświacie, oprócz Andrzeja Strażyńskiego i Zofii Dobrowolskiej, to on ponosi główną odpowiedzialność, jako przewodniczący Komisji Oświaty już 3 kadencji. Szerzej na ten temat wypowiem się przy okazji omawiania IX sesji.

Podobnie jak Sławomir Kurpiewski, pozostali uczestnicy posiedzenia Komisji Rewizyjnej, zarzuty przedstawione w proteście wyborczym potraktowali marginalnie. Największa odpowiedzialność spada tu na przewodniczącą Annę Kwaśnik oraz radcę prawnego Michała Kublickiego, który starał się nie włączać do dyskusji. Zarzut istnienia relacji rodzinnych pomiędzy osobami prowadzącymi, potraktowano jako bezzasadny atak. Również nie ustosunkowano się do kwestii wynoszenia urny z sali na czas liczenia głosów. Jedynie szerzej omówiono sprawę sprawdzenia urny przed rozpoczęciem głosowania. Justyna Bartkowiak, wyznaczona z Urzędu do czuwania nad prawidłowością przebiegu zebrania oraz głosowania przyznała, że urna była przez nią sprawdzana w Urzędzie Gminy, przed przewiezieniem jej na salę, gdzie odbywało się zebranie wiejskie. W czasie zebrania nikt już urny nie sprawdzał.
Nie odniesiono się również do zarzutów skarżącej, przedstawionych w oświadczeniu, złożonym w czasie posiedzenia. Dotyczyły one faktu, że nie przeliczono przed głosowaniem ilości przygotowanych kart wyborczych. Nie przeliczono również ilości kart niewykorzystanych.
W zamian za to, skarżąca spotkała się z zarzutem, że swoich zastrzeżeń, dotyczących przebiegu wyborów, nie zgłosiła w trakcie zebrania sołeckiego. Po pierwsze skarżąca (jak i pozostali szeregowi uczestnicy zebrania sołeckiego) nie musiała znać szczegółowo procedur wyborczych – taki obowiązek spoczywał na osobie wyznaczonej przez Urząd Gminy. W przypadku wyborów sołeckich w Dopiewie funkcję tą pełniła Justyna Bartkowiak, która nota bene kilkakrotnie była członkiem komisji wyborczych. Po drugie, żadne przepisy nie przewidują, że skargi, uwagi czy protesty muszą być zgłaszane wyłącznie w czasie zebrania.

W trakcie posiedzenia Komisji padła uwaga, że członkowie komisji skrutacyjnej, wybrani z pośród uczestników zebrania, nie zostali przeszkoleni w zakresie obowiązujących procedur. Przyznała to sama Justyna Bartkowiak. W wyborach sołeckich nie muszą obowiązywać rygory, jakie stosuje się w innych przypadkach, gdzie członkowie komisji wyborczych przechodzą obowiązkowe szkolenia.  Skarżąca zwróciła uwagę, że było wystarczająco dużo czasu, aby pouczyć członków komisji skrutacyjnej o ich obowiązkach. Widać, osoby odpowiedzialne za przebieg głosowania, nie były tym zainteresowane.

Skarżąca w swoim proteście nikogo nie oskarżała o fałszerstwa, co próbował sugerować m.in. radny Leszek Nowaczyk. Zgłosiła jedynie zastrzeżenia do przebiegu głosowania. Wymienione przez nią uchybienia mogły mieć wpływ na wynik wyborów. Podobne uchybienia w trakcie wyborów, wymienionych w Kodeksie Wyborczym, z pewnością skutkowałyby ich unieważnieniem.

Podsumowując, zastanawiam się, czy demokracja w gminie Dopiewo już umarła, czy jeszcze dogorywa? Wybrani przez społeczeństwo przedstawiciele władz lokalnych, sprawiają wrażenie, jakby oderwali się już od rzeczywistości. Sposób podejścia do protestu wyborczego jest tego najlepszym przykładem. Najpierw przez prawie 3 miesiące odmawiali skarżącej prawa do protestu, a następnie po pouczeniu Rady Gminy przez Wojewodę, przeprowadzili postępowanie bardziej przypominające hucpę, niż zebranie demokratycznego organu. Co więcej, odnoszę wrażenie, że członkowie Komisji Rewizyjnej, jak i Rada Gminy w czasie IX sesji uznały, że opinia Wojewody jest niezgodna z prawem. A zrealizowana została tylko dlatego, że Wojewoda jest organem nadrzędnym. Świadczyć o tym może uchwała Rady Gminy, podjęta na wczorajszej sesji. Uzasadnienie do uchwały stoi w całkowitej sprzeczności do opinii Wojewody, który stwierdził, że „brak regulacji statutowych odnośnie do możności wniesienia protestu wyborczego przy wyborach sołtysa nie pozbawia możliwości zweryfikowania ich prawidłowości przez radę gminy”.
Uchwała Rady Gminy, podjęta 20 czerwca br. całkowicie temu zaprzecza – „wybory na sołtysa Dopiewa odbywają się zgodnie z uchwałą Rady Gminy…, która nie przewiduje trybu odwoławczego, np. w postaci protestu wyborczego”. Można by się z tego śmiać, gdyby nie było to tak tragiczne. Mam nieodparte wrażenie, że gmina Dopiewo, mimo iż znajduje się na terenie Unii Europejskiej, staje się powoli enklawą bezprawia.
Jako ciekawostkę można dodać, że na tej samej sesji podjęto, wprowadzoną kuchennymi drzwiami, uchwałę o odrzuceniu protestu wyborczego. Ale o tym szerzej w następnej odsłonie.


Obserwatorka I (Pierwsza)

10 komentarzy:

  1. Gdybym miał obstawiac w ciemno wczoraj w ciemno przebieg dyskusji, mniej więcej taki by był scenariusz.
    Szkoda, że skarżąca nie podniosła wątku zarządzenia 10/15.
    "Tradycyjnie już z najgorszej strony objawił się radny Sławomir Kurpiewski. Nie dość, że w dalszym ciągu próbuje stosować metodę zakrzyczenia swojego adwersarza, to tym razem posunął się do zastraszania skarżącej. Stwierdził, że jeżeli skarżąca nie przestanie protestować, to może skończyć w sądzie jako pozwana."
    Służba nie drużba-taka jego rola w grupie Strażyńskiej-departament ochrony interesów i zastraszania. Im głośniej krzyczał tym lepiej dla strony przeciwnej. To dotyczy obydwu kwestii czyli rozpatrzenia protestu i skargi
    na wójta a zwłaszcza uzasadnienie sprzeczne nie tylko z opinią Wojewody
    (zżyna ze mnie :) ) ale z orzecznictwem sądów administracyjnych.
    Nagranie z posiedzenia KR można przecież dołączyc jako załącznik do skargi na Radę Gminy.
    "Co więcej, odnoszę wrażenie, że członkowie Komisji Rewizyjnej, jak i Rada Gminy w czasie IX sesji uznały, że opinia Wojewody jest niezgodna z prawem. "
    Nie jestem pewien czy ktokolwiek z nich odnotował sprzecznośc.
    Patrząc z ich strony, wystarczyło zmienic uzasadnienie. Nawet tego nie zrobili, bo nie ma komu ruszyc głową. Radni jakoś nienawykli, a mecenas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kogo masz na myśli mówiąc o zżynaniu. Co do mnie, to sprzeczność tą zauważyłam, jednak nie nagłaśniałam tematu chcąc sprawdzić, czy ktokolwiek z radnych, ewentualnie radca to zauważą. Nawet byłam niezadowolona, że poruszasz tą sprawę. Przeczucie mnie nie zawiodło, wśród dwudziestu kilku osób nie znalazła się ani jedna myśląca.

      Usuń
  2. Mam pytanie:kto wpisywał nazwiska na kartach do głosowania?
    Radni posługiwali się rozumowaniem, że protest wyborczy nie jest opisany
    w statucie. Kto wpisuje też nie jest określone w statucie i tu pojawia się pytanie
    zgodne z logiką radnych, czy jeśli to nie zostało opisane w statucie, to wybory
    nie mogą się odbyc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radni posługują się statutem sołectwa wybiórczo. Brak zapisów w statucie wykorzystywany jest w taki sposób, aby nie podważyć jedynego słusznego wyboru. W omawianym przypadku nie przeszkadza im fakt, że statut nie nakazuje sprawdzenia przez komisję skrutacyjną urny czy ilości kart do głosowania. Natomiast przeszkodą nie do pokonania jest brak zapisu o protestach wyborczych. Jednak w moim przekonaniu to nie radni są głównym winowajcą (ich wiedza jest zbyt skromna), ale radcy prawnego. W gminie Dopiewo, zamiast interpretacji przepisów na korzyść mocodawców, stosuje metodę naginania czy wręcz łamania prawa. A jeżeli prawo nie czyni zadość oczekiwaniom, to tym gorzej dla niego. Sposób dostosowania się do opinii Wojewody jest tego najlepszym przykładem.

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że liczba uprawnionych do głosowania w Dopiewie jest nieprawidłowa. W protokole jest 494 i może to byc prawdą tylko jeśli mieliście
    przed wyborami epidemię dżumy. To nawet z wątpliwym prawnie zarządzeniem'
    10/15 nie jest zgodne. Tam jest liczna 2472.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że liczba uprawnionych do głosowania w Dopiewie jest większa niż podana w protokole. Przypuszczam, że jest to błąd pisarski. Pominęłam go w swoich komentarzach, aby nie nikt nie posądzał mnie o nadmierną upierdliwość. Czepiam się spraw zasadniczych a nie drobiazgów. Przy okazji mam wątpliwość, czy można podawać liczbę uprawnionych do głosowania w sytuacji, gdy w głosowaniu mogą brać udział osoby zamieszkałe, ale nie zameldowane?

      Usuń

  4. "Nie wiem kogo masz na myśli mówiąc o zżynaniu."
    Florka.
    Wójt Melchior uregulował nie to co trzeba-uważam, że nie jest to zgodne z prawem . Pachnie ograniczeniem praw wyborczych zwłaszcza, że w zarządzeniu jest data 31 grudnia 2014. Natomiast jak już to zostało podane,
    to powinno byc choc trochę spójne z liczbą z protokołu.
    Wobec niedoskonałości statutu, w zarządzeniu powinien uregulowac takie
    kwestie jak chocby rozliczenie kart do głosowania. Z protokołu nie dowiaduję
    się ile kart dostała komisja, czy brakujący głos był nieważny itp.
    Mam wątpliwości czy członkowie komisji skrutacyjnej wpisali swoje nazwiska do protokołu potwierdzając udział w komisji, czy też podpisali się pod protokołem. W drugim przypadku ich nazwiska powinny byc na dole obok prowadzącego zebranie. Nie napisałaś kto wpisywał nazwiska na kartach. Dalej nie twierdzę, że ktoś fałszował. Stwierdzam, że gdyby ktoś
    chciał to zrobic, to stworzono mu cieplarniane warunki.

    http://ugnowytarg.pl/sites/default/files/upload/Zarzadzenia/2015/zarz%C4%85dzenie%20nr%2026.2015.pdf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podam Ci szczegółów z przebiegu zebrania, bo nie byłam uczestnikiem. Natomiast skarżąca we wszystkich swoich wypowiedziach podtrzymuje stanowisko, że nie oskarża nikogo o sfałszowanie wyborów. Twierdzi jedynie, że popełnione nieprawidłowości stwarzały taką możliwość. Niedoskonałości statutu zostały maksymalnie wykorzystane przez władze Gminy. Należy jednak pamiętać, że każdy kij ma dwa końce, ale nie mogę wchodzić w szczegóły. Konkurencja nie śpi.

      Usuń
  5. ...a w zagospodarowaniu znowu wałek-tym razem MPZP Gołuski.
    Wojewoda coś tam zauważył:
    http://edziennik.poznan.uw.gov.pl/ActDetails.aspx?year=2015&poz=3995
    Gapa znowu przeoczył (albo chciał przeoczyc) brak wskaźnika maksymalnej zabudowy. No i zaniżono liczbę miejsc parkingowych w stosunku do studium.
    Radnej Jamont znowu wszystko się zgadzało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę problemu. Zrobi się parafę, podsunie po cichu Radnym na następnej sesji, a oni nawet nie zauważą, że uchwalili. Podobnie było w przypadku planu w Więckowicach.

      Usuń