Na początek sprawa nowego placu zabaw, przy zespole szkolnym
im. Jana Brzechwy w Dopiewie na ul. Bukowskiej. Plac ten uruchomiony został na
przełomie października i listopada 2014 r. i pierwotnie, zgodnie z wolą
dyrektorki zespołu szkolno-przedszkolnego Violetty Czerniak, miał służyć wyłącznie na potrzeby
przedszkola. Od początku rozwiązanie to mi się nie podobało, jak również
mieszkańcom Dopiewa – pierwszy mój wpis na ten temat pochodzi z 14 grudnia 2014
r. – link.
Po przeszło półrocznym
oczekiwaniu okazało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby plac udostępnić
wszystkim mieszkańcom. Jednak sposób, w jaki to zrealizowano, woła o pomstę do
nieba. Zastanawia mnie, czy w gminie
Dopiewo ktokolwiek z włodarzy zauważył, że mimo wszystko w naszym kraju
obowiązują jakieś przepisy.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to
brak regulaminu, określającego
sposób korzystania z placu zabaw. Uchwalenie regulaminu jest obowiązkiem rady
gminy, wynikającym z art. 40 ust. 2 pkt 4 ustawy o samorządzie gminnym. Regulamin
powinien określać zasady korzystania z placu przez jego użytkowników. Jeżeli
dojdzie na terenie placu do nieszczęśliwego wypadku, pierwsze czym zainteresuje
się prokurator, to faktem - czy został zatwierdzony i umieszczony w widocznym miejscu regulamin?
Zamiast tego umieszczono przy
wejściu na teren placu kilka zakazów,
które nie mają żadnej mocy prawnej. Zupełnie zbędny jest zapis informujący
o zakazie palenia papierosów. Ograniczenie takie wynika bezpośrednio z art. 5
ust. 1 pkt 1 ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu.
Idąc tym tokiem myślenia, zarządca placu powinien umieścić również informację o
zakazie spożywania alkoholu oraz używania dopalaczy i narkotyków.
Kolejna sprawa to tabliczka, informująca o zakazie wstępu dla
osób nieuprawnionych. Nie zdefiniowano jednak, kogo można zaliczyć do osób,
mających zakaz wstępu na plac zabaw. Jakie kryteria będą stosowane, przy ocenie
osób zamierzających wejść na jego teren? Czyżby Gmina miała zamiar wydawać
przepustki lub identyfikatory, umożliwiające korzystanie z placu zabaw?
Intryguje mnie również problem, jakimi przesłankami kierowano się przy
ustalaniu godzin otwarcia placu dla mieszkańców. Zgodnie z informacją, plac
jest czynny wyłącznie od poniedziałku do piątku, w godzinach od 6:30 do 20:00.
A co mają zrobić rodzice, którzy cały tydzień pracują i tylko w czasie
weekendów mają więcej czasu dla dzieci?
Podsumowując ten wątek, po raz
kolejny potwierdza się moje przekonanie, że władze Gminy, jak i pracownicy
samorządowi stwarzają jedynie pozory pracy. Większość spraw załatwia się na odczepne, aby tylko pokazać
mieszkańcom, że coś się dzieje. W oczy rzuca się ewidentny brak osób
kompetentnych i sumiennie wywiązujących się z obowiązków. Jeżeli właściwe
przygotowanie do użytkowania placu zabaw, nastręcza tyle trudności - to strach
się bać, co będzie w przypadku poważniejszych inwestycji.
P.S. Małe sprostowanie. Okazuje się, że administrator placu zabaw umieścił na terenie obiektu coś w rodzaju regulaminu. Nie ma on jednak mocy prawnej, ponieważ nie został zatwierdzony przez organ upoważniony do stanowienia takich przepisów. Regulamin sprawia wrażenie zbioru zasad, pisanych na kolanie. Co więcej, właściciel obiektu sam siebie zwolnił z odpowiedzialności za ewentualne wypadki, przerzucając ją na użytkowników. W moim przekonaniu nie można żądać od użytkowników placu stosowania się do zasad określonych w tzw. "regulaminie", ponieważ nie stanowią one prawa lokalnego.
P.S. Małe sprostowanie. Okazuje się, że administrator placu zabaw umieścił na terenie obiektu coś w rodzaju regulaminu. Nie ma on jednak mocy prawnej, ponieważ nie został zatwierdzony przez organ upoważniony do stanowienia takich przepisów. Regulamin sprawia wrażenie zbioru zasad, pisanych na kolanie. Co więcej, właściciel obiektu sam siebie zwolnił z odpowiedzialności za ewentualne wypadki, przerzucając ją na użytkowników. W moim przekonaniu nie można żądać od użytkowników placu stosowania się do zasad określonych w tzw. "regulaminie", ponieważ nie stanowią one prawa lokalnego.
Drugi temat to ogłoszenie przez UG Dopiewo naboru na
stanowisko inspektora ds. planowania przestrzennego - link.
Na podstawie analizy zakresu zadań, określonych dla tego stanowiska, bez trudu
można się zorientować, że jest ono przeznaczone wyłącznie dla osoby
posiadającej uprawnienia, wynikające z ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym (art. 5, art. 50 ust. 2, art. 60 ust. 4 upzp). Ponadto, jeżeli
osoba ta ma realizować wszystkie wymienione zadania, to potrzebny jest nie tyle człowiek-orkiestra ale człowiek-filharmonia.
Zakres obowiązków obejmuje nie tylko zadania, wykonywane przez urzędników, ale
wszystkie zadania, realizowane dotychczas przez biura planistyczne. Do tej pory
pracownie projektowe (planistyczne, urbanistyczne czy architektoniczne, których
pracownicy posiadali odpowiednie uprawnienia projektowe), przygotowywały
projekty decyzji o warunkach zabudowy, decyzji lokalizacji inwestycji celu
publicznego, planów zagospodarowania przestrzennego, studium gminy. Pracownie
te przygotowywały również prognozy oddziaływania na środowisko ustaleń planu,
skutków finansowych uchwalenia planu oraz analizy urbanistyczno-architektonicznych.
Z kolei pracownicy UG prowadzili
postępowania administracyjne, związane z wydaniem w/w dokumentów. Jeżeli do
tego dodamy procedury, związane z naliczaniem opłaty adiacenckiej i
planistycznej oraz egzekwowanie należności, to można śmiało powiedzieć, że jest to stanowisko dla kilku etatów.
Nie ma fizycznej możliwości, aby
jedna osoba była w stanie należycie wywiązać się z tych obowiązków. W związku z
tym zastanawiam się, po co ten nabór
został zorganizowany? W Urzędzie raczej żaden z pracowników nie posiada
wymaganych uprawnień. Z kolei z zewnątrz, żadna
osoba orientująca się w problematyce (a tylko taka ma szansę otrzymać pracę) nie podejmie się tak karkołomnego zadania.
Nie wydaje mi się, aby Wójt
zamierzał zwolnić osoby, dotychczas wykonujące obowiązki wymienione w
ogłoszeniu o naborze. Można odnieść wrażenie, że stanowisko szykowane jest dla
kolejnego krewnego lub znajomego królika i chodzi wyłącznie o zachowanie
pozorów. Wiadomo, że nowy pracownik nie będzie całej tej plejady zadań
realizował, bo fizycznie nie będzie w stanie – no chyba, że będzie pracował po
godzinach na 2 etaty. Zapewne przygotowywanie projektów decyzji, planów czy
studium w dalszym ciągu będzie zlecane podmiotom zewnętrznym. A dotychczasowi
urzędnicy w dalszym ciągu będą realizować swój zakres obowiązków. Natomiast inspektor ds. planowania
przestrzennego będzie sprawiał dobre wrażenie. Zadania prawdopodobnie będą
w dalszym ciągu, zlecane podmiotom zewnętrznym a zadaniem urzędnika będzie
firmowanie dokumentów swoim podpisem. Co prawda radny Sławomir Kurpiewski w
okresie przedwyborczym (już o tym wcześniej wspominałam) mówił, że „Nowy
wójt potrzebuje grupy dużej klasy specjalistów, by wszystko rozwiązać z
korzyścią dla gminy”. Dlatego czekam i myślę, że wszystko się wyjaśni,
gdy poznamy nazwisko nowego pracownika.
Podsumowując, odnoszę wrażenie,
że sytuacja w UG Dopiewo coraz bardziej wraca do normy, czyli do tego, z czym
mieliśmy do czynienia w czasie kadencji Zofii Dobrowolskiej. Coraz większa
liczba pracowników - dublowanie lub zmniejszanie zakresu obowiązków i do tego
należy dodać, systematyczny wzrost
wydatków bieżących na utrzymanie administracji.
"Ponadto, jeżeli osoba ta ma realizować wszystkie wymienione zadania, to potrzebny jest nie tyle człowiek-orkiestra ale człowiek-filharmonia."
OdpowiedzUsuńNo faktycznie w główkach się poprzewacało. Tóż tych wymogów nie spełnia
nawet Prezes ZUK Mosina. :)
Poprzednia Wójt i 15 radnych nie wiedziało, że po odrzuceniu uwagi przez Wójta i Radnych ta musi byc odrzucona. Może wiedzieli, ale dorabiali?
Obecny Wójt i 21 radnych nie mają bladego pojęcia o tym, że plan musi byc
zgodny ze Studium. Może wiedzą, ale dorabiają?
W tej chwili większośc sporządzanych dokumentów sporządzana jest na zewnątrz i myślenie jest oddane w outsorcing.
Jeśli w UG Dopiewo pojawiłaby się gwiazda spełniająca te wszystkie wymagania, to szybko popadłaby we frustrację. W jaki sposób miałaby wytłumaczyc Wójtowi i radnym, że jeśli Studium przewiduje 50% powierzchni
zabudowy dla przemysłu i usług, to 70% to trochę za dużo. Na nic tłumaczenia jeśli szef w/w ZUK-u stwierdzi, że 70<50.
Może będzie aplikował wesela nad stawem, który w przeszłości dbał by były
Wójt nie tracił na zagospodarowaniu przestrzennym?
Dodatkowa informacja dla osób, które przeczytały artykuł przed moją korektą.
OdpowiedzUsuńP.S. Małe sprostowanie. Okazuje się, że administrator placu zabaw umieścił na terenie obiektu coś w rodzaju regulaminu. Nie ma on jednak mocy prawnej, ponieważ nie został zatwierdzony przez organ upoważniony do stanowienia takich przepisów. Regulamin sprawia wrażenie zbioru zasad, pisanych na kolanie. Co więcej, właściciel obiektu sam siebie zwolnił z odpowiedzialności za ewentualne wypadki, przerzucając ją na użytkowników. W moim przekonaniu nie można żądać od użytkowników placu stosowania się do zasad określonych w tzw. "regulaminie", ponieważ nie stanowią one prawa lokalnego.
Dyskutowaliśmy już o regulaminach obiektów sportowych. Chyba nic w tej sferze się nie zmieniło i żadnych regulaminów nadal nie ma.
OdpowiedzUsuńObecna Rada celuje jedynie w skracaniu sesji i zeszła już do 45 minut.
Mimo, że lobby sportowe jest nadreprezentowane nie przejawia żadnych inicjatyw w tym kierunku. Gminne obiekty są oddawane w użytkowanie lokalnym kacykom i oni są regulaminami. Zwłaszcza prezesom klubów zasiadającym w Radzie takie regulaminy są chyba nie na rękę.
Mają za friko obiekty za które koszty ponosi gmina i mogą dzięki brakowi
uregulowań jednoosobow dzielic i rządzic. Jestem ciekaw jak będzie z ogólnodostępnością np. budowanego boiska wielofunkcyjnego w Konarzewie. Czy będzie na nim obowiązywał regulamin galwanizerni?
Przykład regulaminu ustanowionego uchwałą Rady Gminy:
http://edzienniki.duw.pl/duw/WDU_D/2014/4319/akt.pdf
W naszej polskiej, nie tylko dopiewskiej rzeczywistości, tak długo nic się nie robi, dopóki nie dojdzie do wypadku. A naszemu wymiarowi sprawiedliwości nie chodzi o ukaranie winnych, tylko znalezienie kozła ofiarnego. Przykładem mogą być niestrzeżone przejazdy kolejowe, na których od czasu do czasu dochodzi do wypadków. Wówczas pierwszym działaniem prokuratury jest sprawdzenie, czy przejazd był prawidłowo oznakowany. I nie ma tu znaczenia, że do wypadków dochodzi zazwyczaj z winy kierowców. Jeśli jest okazja, żeby kogoś oskarżyć o zaniedbanie, zwłaszcza jeśli sprawca wypadku nie żyje, to organy ścigania z pewnością z tego skorzystają. Podobnie jest w innych dziedzinach. Dwa lata temu pisałam o śmiertelnym wypadku podczas biegu masowego w Warszawie - http://blogdopiewo.blogspot.com/2013/10/biegi-dugodystansowe-po-zdrowie-czy.html . Tam również za wszelką cenę próbowano znaleźć kozła ofiarnego, w czym prokuraturze intensywnie pomagały media publiczne. Zastanawia mnie, czy nasze władze będą czekały, aż dojdzie do wypadku i wtedy wskaże się jakiegoś winnego z najniższego szczebla pracowników samorządowych? Czy może podejmą działania uprzedzające? Ilość obiektów sportowo-rekreacyjnych, podobnie jak liczba mieszkańców, systematycznie wzrasta. Tym samym wzrasta prawdopodobieństwo nieszczęśliwego wypadku. Obiekty publiczne, a takim z pewnością jest plac zabaw, powinny być ubezpieczone. Aby jednak obiekt ubezpieczyć spełnione muszą być wymogi techniczne i prawne. W innym przypadku odszkodowanie wypłacane będzie z budżetu Gminy. I z pewnością nie pomoże tu zapis w pseudo regulaminie, że "właściciel nie odpowiada za wypadki".
OdpowiedzUsuń