W dniu wczorajszym odbyła się kolejna nadzwyczajna sesja Rady Gminy
Dopiewo. W ilości sesji nadzwyczajnych gmina Dopiewo pobiła chyba wszystkie
możliwe rekordy. Lokalni obserwatorzy życia publicznego zdążyli już skomentować
przebieg obrad, ale myślę, że znajdzie się jeszcze miejsce na moją skromną
opinię.
To, co uderzyło mnie w pierwszej
kolejności, to brak na sesji wójt Zofii
Dobrowolskiej. Nie wiem, jakie były powody jej nieobecności. Uważam jednak,
że jeżeli sesja została zwołana na jej wniosek, to należałoby przekazać przez
swoich pracowników krótki komunikat, co było powodem nieobecności. A tak Rada Gminy została po raz kolejny, nie
podejmuję się podać który, zlekceważona
przez obecnego włodarza Gminy. Niestety, Rada Gminy w dużym stopniu sama
sobie zapracowała na takie traktowanie – mam tu na myśli szczególnie osoby
związane z logo „Siła Rozkwitu”.
W moim przekonaniu sesję nadzwyczajną zwołuje się w przypadku,
gdy trzeba podjąć decyzje nie cierpiące zwłoki. A czy tak było w przypadku
wczorajszej sesji? – mam poważne wątpliwości. Tematami sesji były wyłącznie
projekty uchwał, dotyczące opracowania lub zmiany miejscowych planów
zagospodarowania przestrzennego. Pośpiech w tych tematach jest co najmniej
dziwny w kontekście faktu, że dotyczyły wniosków złożonych 2 lub 3 lata temu. Było
wystarczająco dużo czasu, aby procedurę rozpocząć znacznie wcześniej, a nie 2
miesiące przed wyborami. Dlatego też nie dziwi mnie wniosek radnego Sławomira Kurpiewskiego o przeniesienie tych tematów na
przyszłą kadencję, dla nowej Rady. Mimo, iż uchwały o przystąpieniu
teoretycznie nie niosą ze sobą szczególnego zagrożenia, mogą mieć istotny wpływ
na decyzje nowego gremium uchwałodawczego. Istnieje coś takiego, jak ciągłość władzy i nowi jej przedstawiciele
muszą ponosić konsekwencje działań swoich poprzedników.
Jak zwykle szczególną inwencją
popisał się radny/sołtys Tadeusz
Bartkowiak. Zaproponował mianowicie,
aby podjęcie uchwał przyjąć jednym głosowaniem. Ktoś może mi zarzucić
tworzenie teorii spiskowych, jednak odnoszę nieodparte wrażenie, że było to
posunięcie uzgodnione z obecną włodarz. Być może chodziło o to, aby Radni nie mieli wyboru i zatwierdzili
wszystkie uchwały. Przypuszczenie to jest tym bardziej uzasadnione, że
Radni od niedawna zaczęli przyglądać się bliżej działaniom Urzędu Gminy w
zakresie planowania przestrzennego. Komisja
Rolnictwa przeprowadziła wizję lokalną we wszystkich miejscach, których
dotyczyły projekty uchwał i wykazali się niespotykaną dociekliwością. Dlatego
też, obawiając się o wynik głosowania
nad poszczególnymi uchwałami, próbowano wprowadzić je kuchennymi drzwiami,
przy nieocenionej pomocy radnego/sołtysa Tadeusza Bartkowiaka. Na szczęście przewodnicząca Magda Gąsiorowska
wykazała się, nie po raz pierwszy zresztą - czujnością i nie dopuściła do
naruszenia prawa. Po raz kolejny wyjątkowym niezdecydowaniem wykazał się radca prawny Michał Kublicki, który
potrzebował sporo czasu, aby jednoznacznie rozstrzygnąć wątpliwości. Mam
nadzieję, że w następnej kadencji pomocy prawnej udzielać będzie osoba bardziej
kompetentna.
Redaktor Pulsu Gminy Agnieszka Wilczyńska musi mi wybaczyć, iż nie zgodzę
się z jej opinią, „…,że Rada Gminy Dopiewo utraciła umiejętność
wspólnego podejmowania racjonalnych decyzji”. Uważam, że najbardziej
racjonalne rozwiązania rodzą się w toku dyskusji i ścierania, często całkowicie
przeciwstawnych poglądów. Planowanie
przestrzenne to taka dziedzina, gdzie nie można zastosować definicji
matematycznych czy praw fizyki, które nie podlegają dyskusji. Nie ma tu
niepodważalnych aksjomatów i czarno-białych kolorów. Trzeba czasami uwzględnić
wiele elementów, które wzajemnie się wykluczają. Zarówno argumenty przeciwników, jak i zwolenników podjęcia uchwał - miały w
większości przypadków racjonalne uzasadnienie.
I tak nie podjęto uchwał w dwóch przypadkach, dotyczących przekształcenia gruntów III klasy na
cele nierolnicze: w Fiałkowie przy
drodze powiatowej Dopiewo-Więckowice oraz w Dopiewie przy ul. Poznańskiej i Pogodnej.
W Radzie Gminy pojawiła się grupa obrońców gruntów rolnych – nie
wnikam, na ile ich intencje są szczere. Trzeba jednak przyznać, że w gminie Dopiewo wyłączanie najlepszych
gruntów z użytkowania rolniczego przychodzi bardzo łatwo. Przykładem może
być:
- teren przy ul. Laserowej w
Dopiewie i Dopiewcu o pow. ok. 22
ha, w większości gruntów III klasy; - próba wywołana
planu w Konarzewie, rejon węzła drogi ekspresowej z autostradą, kilkadziesiąt
ha gruntów III klasy; - plan w Więckowicach przy drodze wojewódzkiej ok. 47 ha, z tego duża część
gruntów III klasy. Do tego należy doliczyć przeznaczanie gruntów o wysokiej
wartości rolniczej w Skórzewie – praktycznie wszystkie osiedla Spółdzielni
Ławica powstały na gruntach III i IV klasy, osiedla przy ul. Kozierowskiego na
gruntach IV klasy (na wyłączenie III klasy nie zgodziło się ministerstwo
odpowiedzialne w tamtym czasie za odrolnienia), ponad 100 ha gruntów IV klasy w
Dopiewcu czy tereny osiedla Linei i Nicla w Dąbrówce. Jak więc widać, w gminie Dopiewo wyłączono z produkcji
rolnej znaczną część gruntów o wysokiej wartości rolniczej.
Dla porównania w Dąbrowie, po północnej stronie drogi
wojewódzkiej, funkcjonuje od kilkunastu lat obszar o pow. ok. 45 ha, o najniższej klasie bonitacyjnej. W znacznej części jest objęty
planami zagospodarowania w kierunku działalności gospodarczej, a mimo to do
dziś jest zagospodarowany w niewielkim stopniu. Problemem, więc nie jest brak
terenów pod działalność gospodarczą, ale umiejętność pozyskiwania inwestorów.
Przy okazji muszę się całkowicie
zgodzić z opinią radnego Wojciecha Dorny,
że w pierwszej kolejności należy przekształcać pod działalność gospodarczą
tereny Zakrzewa i Dąbrowy wzdłuż trasy ekspresowej S11. Oprócz atutu
dostępności komunikacyjnej są to grunty o niskiej przydatności dla produkcji
rolniczej.
Gmina Dopiewo niestety swoją szansę przespała i to w dużej części
zasługa byłego wójta Andrzeja
Strażyńskiego. W czasach, kiedy Tarnowo Podgórne, Suchy Las czy Komorniki
pozyskiwały nowych inwestorów - gmina Dopiewo rozwijała budownictwo
mieszkaniowe. A w tej chwili przeznaczanie kolejnych gruntów o najwyższej
wartości rolniczej niczego nie zmieni. W Fiałkowie czy Dopiewie nie pojawią się
inwestorzy chętni sypnąć groszem czy stworzyć korzystne warunki pracy dla
mieszkańców.
Z drugiej strony pojawiła się w Radzie Gminy grupa, która
chciałaby przyjąć inwestorów z otwartymi rękami. Pytanie tylko, czy każdy
inwestor na takie zaproszenie zasługuje? Wiele na ten temat mogliby powiedzieć
mieszkańcy Więckowic. Na terenie miejscowości na początku XXI wieku pojawiła
się amerykańska firma Smithfield Foods, zajmująca się hodowlą trzody chlewnej -
link.
Złamała ona chyba wszystkie możliwe przepisy, dotyczące warunków życia
mieszkańców, ochrony środowiska czy ochrony zwierząt. Uciążliwości związane z
tą działalnością, odczuwalne były nawet w Sierosławiu i Pokrzywnicy. Pytanie
czy mieszkańcy i Gmina odnieśli z tej działalności jakiekolwiek korzyści? -
obawiam się, że nie.
Działająca w Fiałkowie firma, która
złożyła wniosek o opracowanie planu, z pewnością nie jest tak uciążliwa dla
otoczenia. Przekształcenie terenu w kierunku działalności gospodarczej nie
wyklucza jednak, że przyszła działalność może mieć negatywny wpływ na
otoczenie. Pojęcie działalności gospodarczej jest bardzo pojemne – może
obejmować uprawę pieczarek, jak i lokalizację elektrowni jądrowej.
Przy tworzeniu stref działalności gospodarczej należy uwzględnić
rachunek zysków i strat. I nie chodzi tu tylko o ewentualne dochody gminy z
podatków – dobrze byłoby, aby Radni zorientowali się, jakie korzyści może
uzyskać Gmina z tytułu funkcjonowania firmy. Znam przykład jednej z okolicznych
gmin, biednej jak mysz kościelna, gdzie największa i najbogatsza firma uzyskuje
gigantyczne zwolnienia podatkowe, w zamian sponsorując gminny festyn. (Ze
względu na brak dowodów rzeczowych nie mogę podać nazwy gminy ani firmy, która
z takich przywilejów korzysta). Ważne jest też, czy firma zapewni odpowiednią
ilość miejsc pracy dla mieszkańców. Może się okazać, że jedynym stanowiskiem
dla chętnych będzie funkcja nocnego stróża. Mimo, iż firma w Fiałkowie działa już 10 lat, niewiele wiadomo na temat jej
funkcjonowania oraz korzyści, jakie z tego tytułu uzyskuje społeczność lokalna.
Ponadto podjęcie opracowania planu w terenie, w większości na gruntach III
klasy, rodzi ryzyko odmowy przekształcenia terenu. Pytanie, kto poniesie koszty
nieudanej inwestycji?
Na koniec wracam do tematu, który mnie nieustannie
bulwersuje. Chodzi o przygotowanie przez urzędników dokumentacji dla Radnych.
Uważam, że materiały dostarczane Radnym
są skandalicznej jakości – jak słusznie zauważyła przewodnicząca Magda
Gąsiorowska, mapki dołączane do uchwał mogłyby dotyczyć dowolnego terenu.
Nie wiem z czego to wynika: czy z wrodzonej niechlujności czy z posuniętej do
absurdu ochrony danych osobowych. Jak zapewne znaczna część mieszkańców miała
okazję się przekonać, pojęcie danych wrażliwych jest w UG Dopiewo bardzo
szerokie. Dotyczy ono nie tylko nazwisk, nazw podmiotów czy adresów, ale również
numerów działek czy nazw ulic i miejscowości. Radni nie mają możliwości
zapoznać się z tekstami wniosków, nie mówiąc już o danych wnioskodawców. Mapy,
stanowiące załączniki do uchwał są całkowicie nieczytelne i mogą dotyczyć
dowolnego terenu, nawet spoza Gminy. Teza,
przedstawiona przez Macieja Łakomego, że numery działek mogą się zmienić w
wyniku podziałów i dlatego nie są wymieniane w uchwale, nie wynika z żadnych
przepisów. Tak samo podstawy prawne, ustawy i rozporządzenia, wymieniane w
uchwałach ulegają zmianie (czasem nawet tracą moc) i może też należałoby ich
nie umieszczać w dokumentach. Obawiam się jednak, że w razie kontroli
zewnętrznej odpowiedzialność za jakość dokumentacji spadnie na Radę Gminy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz