Od dłuższego czasu samorządy
województwa wielkopolskiego żyją akcją stworzenia sieci węzłów przesiadkowych
przy stacjach kolejowych w obrębie aglomeracji poznańskiej. Program ma szumny
tytuł „Master Plan dla Poznańskiej Kolei Metropolitarnej”. Od
początku podchodziłam do tego pomysłu z dużym sceptycyzmem - link1
link2,
który został podtrzymany ostatnimi informacjami, jakie pojawiły się w mediach
lokalnych.
W dalszym ciągu uważam, że mamy do czynienia z przerostem formy nad
treścią, a cały program ma 3 cele:
- stworzenie pomnika dla obecnych
władz samorządowych województwa wielkopolskiego,
- zdobycie przychylności
mieszkańców przed wyborami samorządowymi w 2018 r.,
- oraz jest okazją do niezłych
zarobków dla dużej grupy różnej maści projektantów, analityków i specjalistów
od wszystkiego.
Zanim doszło do konkretnej
realizacji programu, z pewnością wydano już miliony złotych na opracowania,
analizy, koncepcje i wiele innych niepotrzebnych zadań. Dowodem może być
chociażby koncepcja z 2015 r., licząca 637 stron - link, jak również inna, też z 2015 r., licząca 127 stron - link.
Z pewnością takich, nikomu niepotrzebnych opracowań, przygotowano znacznie
więcej. A kto za nie płacił? - raczej nie muszę mówić.
Przy okazji tak dużego programu
nasuwa się pytanie, czy społeczeństwo zostało dopuszczone do współdecydowania o
projekcie? Teoretycznie tak, ponieważ ponad
2 lata temu przeprowadzono w gminie Dopiewo konsultacje pod nazwą Park &
Ride. Data 1 kwietnia 2015 r. chyba została wybrana nieprzypadkowo,
ponieważ mieszkańcy nie mieli żadnego wpływu na zakres projektów w Dopiewie i
Palędziu. W konsultacjach w 2015 r., jeżeli to spotkanie można w ogóle tak
nazwać, wzięło udział kilkanaście osób, którym przedstawiono bardzo ogólne
założenia. Gmina nie dysponowała wówczas
nawet koncepcją zagospodarowania węzłów przesiadkowych.
Natomiast na etapie przygotowania projektu społeczność lokalna już nie
została dopuszczona do udziału, w każdym razie ja nic o tym nie wiem.
Projekty zostały odgórnie narzucone przez projektantów i włodarzy, a
mieszkańcom pozostawiono role klakierów – z czego niektórzy rzeczywiście
wywiązali się wzorowo.
Na otarcie łez, mieszkańcom pozostawiono możliwość
współdecydowania o sposobie zagospodarowania budynków stacji kolejowych,
organizując tzw. warsztaty kreatywne - link.
Przyznam, że do złudzenia przypomina mi to sytuację mieszkańców Dąbrowy, którym
dano możliwość wyboru koloru i wysokości słupów linii 2x400 kV. Niestety, wielu
dało się na to nabrać, biorąc udział w tzw. warsztatach, chociaż niektórzy nie
do końca wiedzieli, po co. Świadczy o tym lista potrzeb, przedstawiona w czasie
spotkania w Dąbrówce - link.
W dniu 7 lipca br. podpisano umowy na budowę węzłów przesiadkowych w Dopiewie
i Palędziu, co było okazją do kolejnej celebry naszych włodarzy - link.
Potwierdza to „szczery” uśmiech wójta Adriana Napierały.
To tyle tytułem wstępu, przejdźmy
teraz do szczegółów. Zacznę od Dopiewa, ponieważ bliższa ciału koszula. Tutaj inwestycja, którą szumnie nazwano „Węzłem
przesiadkowym Dopiewo”, ogranicza się tylko i wyłącznie do budowy parkingu,
jakich setki spotykamy na każdym kroku. W tej sytuacji, na to miano bardziej
zasługuje infrastruktura, która powstała w czasie przebudowy ulic Leśnej i
Dworcowej w Dopiewie w 2012 r. Zbudowano wówczas przystanek autobusowy,
chodniki, stojaki dla rowerów oraz pewną ilość miejsc parkingowych. Minusem
tamtej inwestycji jest zbyt mała zatoka autobusowa oraz niewielka ilość miejsc dla
samochodów, jednak rozwiązania funkcjonalne okazały się właściwe.
Zatem obecnie wystarczyło, istniejącą infrastrukturę rozbudować o kolejne
elementy, przede wszystkim dodatkowe miejsca parkingowe oraz wiatę dla rowerów.
Taką możliwość uwzględniano jeszcze w 2015 r., wyznaczając wstępnie teren
przylegający do budynku stacji, pomiędzy ul. Leśną i Dworcową a torami
kolejowymi. Wówczas jednak „sukces” nie
byłby tak spektakularny i dlatego
wybrano wariant zupełnie niezależny, a w mojej ocenie najgorszy z możliwych.
Praktycznie wszyscy mieszkańcy Dopiewa mieszkają po północnej stronie
linii kolejowej i zapewne dlatego też (jakby na złość), parking powstanie po stronie południowej.
Z pewnością nie kierowano się wygodą
kierowców i pasażerów. Nie kierowano się również ochroną środowiska. Budowa
parkingów po stronie północnej praktycznie nie ingerowałaby w istniejąca
zieleń. W najgorszym przypadku trzeba by wyciąć co najwyżej 2-3 drzewa.
Natomiast lokalizacja parkingu po stronie południowej spowodowała likwidację
całego pasa zieleni, o czym pisałam tutaj - link.
Raczej nie ma to wiele wspólnego z
ochroną środowiska i poprawą warunków życia mieszkańców, co podkreślano w
trakcie podpisywania umowy 7 lipca br. w Urzędzie Marszałkowskim.
Z łaskawie udostępnionej mieszkańcom
Gminy koncepcji zagospodarowania (projekt budowlany zapewne zobaczymy dopiero
po ogłoszeniu przetargu) wynika, że parking
wzdłuż ul. Kolejowej będzie miał ok. 350 m długości. Tak więc, żeby dotrzeć z
najdalszych miejsc parkingowych, na peron do pociągu jadącego w kierunku Buku,
trzeba będzie przejść co najmniej 0,5 km. Jaki
jest sens budowy parkingu w takiej odległości od stacji w tak niedużej
miejscowości, jak Dopiewo?
Najlepszym rozwiązaniem byłaby budowa dwóch parkingów, po obu stronach
linii kolejowej. Parking po północnej stronie linii, mógłby ciągnąć się od
przejazdu kolejowego na ul. Wyzwolenia do skrzyżowania ul. Leśnej z ul.
Tysiąclecia. Natomiast drugi parking wzdłuż ul. Kolejowej mógłby kończyć się
równo z peronem, czyli i tak miałby ok. 200 m długości.
W zatwierdzonej koncepcji parking
będzie ciągnął się ok. 150 m
poza skrzyżowanie ul. Kolejowej z ul. Trzcielińską, prawie na całej długości
zabudowy GS-u. Komu on będzie służył? – bo z pewnością nie pasażerom komunikacji
publicznej. Pracownikom REKI oraz firm zlokalizowanych na terenie GS-u, dodatkowy
parking również nie jest potrzebny.
Kolejna wątpliwość, jaka się
nasuwa, to ilość miejsc parkingowych,
których przewidziano 127. Nawet, jeżeli
policzymy samochody osób przesiadających się do komunikacji publicznej,
pracowników i klientów Urzędu Gminy, to aktualna liczba samochodów w rejonie
ulic Leśnej, Dworcowej, Wyzwolenia, Kolejowej i Łąkowej - raczej nigdy nie
przekracza 50. No chyba, że weźmiemy pod uwagę Dni Gminy Dopiewo, to
wówczas nowy parking będzie zapełniony. Jednak w moim przekonaniu budowa obiektu,
który będzie wykorzystywany przez jeden dzień w roku, to lekka przesada.
Kolejna fuszerka, to brak dodatkowego połączenia parkingu z
peronami. Planowany obiekt będzie oddzielony od południowego peronu, pasem
niezabudowanego terenu o szerokości ok. 12 m, przez który przebiega kolejowy rów
odwadniający. Aby dostać się z parkingu na peron, trzeba będzie dojść do
przejazdu kolejowego w pasie ul. Wyzwolenia. Aż się prosiło, aby wykonać dodatkowe dojście na peron na jego
zachodnim krańcu. No, ale widocznie porozumienie się w tej sprawie z
władzami PKP (teren między peronem a parkingiem jest własnością kolei) przerastało możliwości władz samorządowych.
Projekt nie przewiduje również remontu ul. Kolejowej, która stanowić
będzie jedyny dojazd do parkingu. Jest to co prawda droga o nawierzchni
bitumicznej, ale jej stan nie jest najlepszy. Z pewnością prezentuje się
gorzej, niż ul. Stawna w Dopiewie przed remontem. Otóż kierowcy, jeżeli władze
nie uwzględnią dodatkowej inwestycji, będą do nowego parkingu dojeżdżać
dziurawą drogą.
Biorąc powyższe pod uwagę, zastanawia mnie koszt budowy obiektu,
szumnie nazwanego „węzłem przesiadkowym”, który ma wynieść 3,2 mln złotych.
Z prostego wyliczenia wynika, że jedno miejsce parkingowe kosztować będzie 25
tys. złotych. Myślę, że za te pieniądze można zbudować całkiem przyzwoity garaż,
a nawet kilka. Z informacji dostępnych w Internecie wynika, że koszty budowy
typowego garażu wahają się od 2 do 20 tys. złotych.
Należy więc zadać pytanie, z
czego będzie budowany parking? Bo jeśli z marmuru z Carrary, to mogę się z
wysokością kosztów zgodzić.
Oprócz parkingu powstanie infrastruktura dodatkowa.
Najbardziej zastanawia mnie, po co
przewidziano montaż tablicy informującej o liczbie wolnych miejsc na parkingu?
Takie tablice mają sens w centrach dużych miast, przy galeriach handlowych ale
nie na stacji Dopiewo. Jak widać
publiczne pieniądze wydaje się bardzo łatwo, ponieważ traktowane są jako
niczyje. A jeżeli są to pieniądze unijne, to ich marnotrawienie jest
jeszcze łatwiejsze. Węzeł przesiadkowy w Dopiewie jest tego klasycznym
przykładem.
Aby nie było tak minorowo, to
udało mi się odnaleźć jeden pozytyw.
Jest nim lokalizacja wiat rowerowych. Zostały one umieszczone przy samym
przejeździe kolejowym, w bezpośrednim sąsiedztwie dojścia na perony. Minusem
jest to, że zaplanowano miejsca tylko dla 26 rowerów oraz, że obie wiaty zlokalizowane
są w jednym miejscu. Należało jedną z
nich ustawić przy budynku stacji, chociażby dla pasażerów komunikacji
autobusowej. Tak niewielka liczba miejsc dla rowerów, w porównaniu z
przytłaczającą liczbą miejsc parkingowych dla samochodów, nie ma nic wspólnego
z wypowiedzią wójta Adriana Napierały – „Chcemy uświadamiać mieszkańców, że warto się
przesiąść, i dla środowiska, i dla własnego komfortu”.
Jak więc widać, tzw. „Węzeł
przesiadkowy w Dopiewie” jest jednym wielkim nieporozumieniem. Nie ma on nic
wspólnego z głoszonymi oficjalnie hasłami „zmniejszenia natężenia ruchu samochodowego
i ograniczenia zanieczyszczenia powietrza, a także zwiększenia atrakcyjności,
komfortu i bezpieczeństwa transportu zbiorowego”, a służyć
będzie jedynie zaspokojeniu niepohamowanych ambicji lokalnych włodarzy różnych
szczebli.
Omówienie projektu węzła w
Palędziu pojawi się w kolejnej odsłonie.
Dziś ukazało się ogłoszenie o przetargu na przygotowanie projektu i budowę tzw. „węzła przesiadkowego” w Dopiewie - http://dopiewo.nowoczesnagmina.pl/?a=10160. Okazuje się, że zakres inwestycji będzie nieco większy, niż przedstawiono to w prezentacji z 7 lipca br. - https://www.dopiewo.pl/ff/media/2017-07/zintegrowane_wezly_przesiadkowe.pdf. Planowany jest remont nawierzchni ul. Kolejowej, która stanowić będzie dojazd do parkingu oraz powstanie ścieżka pieszo-rowerowa wzdłuż ul. Laserowej. Nie wiem, czy zadania te zostały zaplanowane wcześniej, czy może dopisano je w ostatniej chwili – prezentacja koncepcji zagospodarowania nic o nich nie wspominała.
OdpowiedzUsuńNie zmienia to jednak mojego stanowiska, iż proponowane rozwiązania są fatalne i nie mają nic wspólnego z racjonalnym podejściem. Widocznie chodziło tylko o realizację inwestycji (powstanie kolejnego pomnika dla włodarzy) i wykorzystanie funduszy unijnych. A to, czy będzie ona właściwie służyła mieszkańcom, nie miało większego znaczenia.
Potencjalny wykonawca będzie miał 180 dni od daty podpisania umowy na przygotowanie dokumentacji wraz z pozwoleniem na budowę, natomiast prace budowlane musi zakończyć do 31 października 2018 r. Czy jest to realne, zobaczymy. Dość często w trakcie komisji i sesji pojawiają się informacje, że projektanci nie wywiązują się z zadań i Urząd musi rozwiązywać z nimi umowy. Z nieoficjalnego źródła dotarła do mnie wiadomość, że w tut. Urzędzie Gminy projektanci spuszczani są na głęboką wodę. Aby przygotować projekt budowlany, potrzebne są materiały wyjściowe – mapy, inwentaryzacje itp. Wiele z nich dostępnych jest jedynie w gminach. Podobno uzyskanie takich dokumentów w UG Dopiewo graniczy z cudem, a projektanci wysyłani są na Berdyczów.
Przy okazji po raz kolejny pojawia się pytanie – jaki był cel i kto podjął decyzję w sprawie wycinki wszystkich drzew i krzewów przy ul. Kolejowej w Dopiewie, do tego w maju, czyli szczycie okresu lęgowego ptaków? Przecież prace budowlane nie rozpoczną się w tym roku. Odnoszę wrażenie, że władze gminy Dopiewo coraz bardziej tracą kontakt z rzeczywistością a podejmowane działania są coraz bardziej chaotyczne.