Mimo, iż od pierwszej rundy
wyborów samorządowych minął już tydzień,
w dalszym ciągu brak obwieszczenia na oficjalnej stronie PKW oraz w Dzienniku
Ustaw o wynikach wyborów na wójtów, burmistrzów, prezydentów, rad gminnych,
powiatowych i wojewódzkich. Jak na razie dostępne są cząstkowe obwieszczenia
PKW na stronie internetowej (dla woj. wielkopolskiego ponad 300 stron
dotyczących wyboru rad gmin, miast, powiatów i sejmiku wojewódzkiego oraz 95
stron dotyczących wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast). Świadczy to
o wyjątkowej nieudolności organów państwa. Nie mam zamiaru zajmować się
sprawami rzekomych fałszerstw, sugerowanych przez polityków. Uważam jednak, że
w dobie powszechnej informatyzacji oczekiwanie ponad tydzień na wyniki w kraju,
należącym od 10 lat do Unii Europejskiej - jest skandalem.
Co ciekawe, najwięcej emocji budzą wyniki do sejmików wojewódzkich. Dla mnie
sprawa jest oczywista – sejmiki wojewódzkie są najbardziej upartyjnione.
Stanowiska w nich, prawem kaduka, rezerwują sobie partie polityczne – rządzące
i opozycyjne. Lokalne komitety tworzone w poszczególnych województwach, takie
jak Mniejszość Niemiecka w woj. opolskim czy KWW Ryszarda Grobelnego w woj.
wielkopolskim, mają marginalne znaczenie. W
sejmikach miejsca obejmuje drugi
garnitur polityków z partii takich jak PO, PiS, PSL czy SLD. Dla pierwszego
garnituru zarezerwowane są miejsca w Sejmie, Senacie czy Parlamencie
Europejskim. A tak naprawdę sejmiki wojewódzkie pełnią drugorzędną rolę w
działaniach władz lokalnych. Na to, co dzieje się na szczeblu lokalnym,
największy wpływ mają rady gmin i miast oraz wójtowie, burmistrzowie i
prezydenci miast.
W wyborach do rad powiatów bierze udział trzeci garnitur członków
partii politycznych – np. z ramienia PO w gminach Dopiewo, Stęszew i Buk miejsce
w radzie powiatu zdobyli byli wójtowie gminy Dopiewo: Zofia Dobrowolska i Andrzej
Strażyński. Dlatego też zainteresowanie władz centralnych i partyjnych jest
znacznie mniejsze – tak jak o wiele mniejsze wydaje się znaczenie powiatów.
Najmniejsze zainteresowanie ze strony partii i władz centralnych jest w
przypadku wyborów do rad gmin i miast oraz na wójtów, burmistrzów czy
prezydentów miast. Wyjątkiem są duże miasta, takie jak Warszawa, Poznań czy
Kraków. Generalnie jednak osoby kierujące krajem nie interesują się tym, co
dzieje się na prowincji i tym samym nie były zainteresowane wcześniejszym opublikowaniem
wyników wyborów do władz samorządowych najniższego szczebla. A wyniki te są moim zdaniem najistotniejsze.
W wielu gminach za 6 dni odbędzie się druga tura wyborów, a kandydaci muszą się
do nich przygotować. Podobnie wyborcy muszą mieć czas na dokonanie właściwego
wyboru. Ponadto w gminach, w których rozstrzygnięcie nastąpiło już w pierwszej
turze, nowe władze powinny jak najszybciej podjąć działania związane z
przejęciem władzy. Należy ustalić terminy sesji, podjąć prace nad projektami
budżetów a przede wszystkim wdrażać się do nowych obowiązków. Póki co, bez
oficjalnego potwierdzenia wyników wyborów, trwają w zawieszeniu.
Paradoksalnie, awaria systemu informatycznego,
obnażyła prawdziwe motywy, którymi kierują się najważniejsze osoby w państwie.
Jedynym celem partii politycznych jest zdobycie jak największej liczby miejsc
dla swoich kandydatów. To, co sobą reprezentują kandydaci jest nieistotne. A
to, czy skorzysta na tym przeciętny mieszkaniec RP – uważam, że dla decydentów naprawdę
nie ma żadnego znaczenia. Tak więc, może dobrze się stało, że padł system liczenia
głosów. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, o co tak naprawdę chodzi w wyborach.
Chociaż z drugiej strony wydaje mi się, że tak naprawdę nikt nie wyciągnie
właściwych wniosków.
Przedstawiciele PKW, pod presją podali się do dymisji. Jednak z ich
wypowiedzi wynika jednoznacznie, że nie poczuwają się do żadnej
odpowiedzialności za obecną sytuację. Przypuszczam, że na ich miejsce
przyjdą nowi, wybrani z klucza, o podobnej motywacji. Mimo usilnych poszukiwań
nie udało mi się dotrzeć do żadnego oświadczenia majątkowego członków PKW – ile
kosztuje podatników ich nieudolność, wiedzą tylko oni sami.
Podsumowując należy po raz
kolejny zgodzić się ze stwierdzeniem, że „ryba psuje się od głowy”. Jeżeli
jednak ktoś liczy na zmiany, to może się rozczarować. Większość kandydatów do
władz samorządowych wszystkich szczebli ma na celu tylko pieniądze i władzę. Nawet
na najniższym szczeblu nie potrzeba się rozliczać ze swojej działalności.
Świadczyć o tym mogą choćby wybory do Rady Gminy Dopiewo. Ale o tym będzie mowa
w kolejnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz